Ponad dwustu pracowników instytucji powiatowych straci pracę. Najwięcej cięć będzie w oświacie. To wynik trudnej sytuacji finansowej powiatu pilskiego.
Wszystkie szkoły ponadgimnazjalne muszą zredukować liczbę etatów. Zwolnienia mają dotyczyć wicedyrektorów oraz pracowników administracyjnych. Dyrektorom trudno będzie podjąć decyzję kogo zwolnić. Ale we wszystkich zarządzanych przez powiat szkołach cięcia są nieuniknione.
W szkole na Teatralnej w Pile ma to być o 3,5 etatu mniej. Pracę straci wicedyrektor szkoły. Dwie osoby z końcem roku kalendarzowego zadeklarowały, że chcą przejść na emeryturę. - Dlatego tych dwóch osób nie muszę zwalniać. W przypadku administracji muszę jednak dokonać wyboru - mówi Maria Kubica, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 w Pile.
I to bardzo trudnego wyboru. - Za każdym zwolnieniem stoi człowiek, który traci pracę. Wysłałem propozycję, że jestem w stanie poszukać oszczędności w innych obszarach finansowych szkoły. Niestety, chyba jednak nie znalazła ona uznania - mówi Paweł Jarczak, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Pile.
Cięcia etatów mają dotknąć wszystkich instytucji powiatowych. Zaplanowano redukcję pracowników o 10 procent. W skali powiatu daje to ponad 200 etatów. W samym starostwie jest to około 15 osób, ale najbardziej odczują to szkoły. Powód? Trudna sytuacja ekonomiczna. W ciągu pięciu lat liczba uczniów spadła z 10 tysięcy o połowę. Tym samym spadła subwencja oświatowa, a liczba etatów w oświacie wciąż utrzymuje się na podobnym poziomie.
W powiatowych placówkach pracuje niemal 250 osób. Do utrzymania większości szkół trzeba więc dopłacać i to sporo, bo choćby do pilskiego ogólniaka niemal milion złotych rocznie. - Jest to zadanie bardzo smutne i wymagające największego zastanowienia, bo za każdym zwolnieniem stoi tragedia ludzka. Mamy tego świadomość, ale nam się płaci nie za przyklejony do twarzy uśmiech, ale za to, żeby w sposób efektywny i skuteczny dbać o budżet powiatu pilskiego - tłumaczy Franciszek Tamas, starosta pilski.
A budżet nie jest z gumy. Dyrektorzy szkół podkreślają jednak, że byłoby im łatwiej podejmować decyzje, gdyby o tych planach wiedzieli wcześniej. - Rozumiem sytuację finansową, ale nie daje nam się możliwości decydowania kogo zwolnić. A za każdym zwolnieniem stoi człowiek. Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej to pewnie można byłoby wykonać jakieś przymiarki - mówi Adam Grzeszczak, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 w Pile.
O planowanych zwolnieniach w szkołach nie wiedziały nawet związki zawodowe. Zdaniem działaczy sytuacja jest jednak do uratowania. -
Dyrektorzy są pracodawcami autonomiczni. W tym momencie więc powinni oni bronić przede wszystkim swoich pracowników i wykazywać, że dany pracownik jest tej placówce potrzebny - mówi Ewa Czopek, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Pile.
Tymczasem w podległych miastu podstawówkach zwolnień nie będzie. -
Jako miasto utrzymujemy zatrudnienie, zwiększamy wydatki na oświatę. Do 40 milionów subwencji oświatowej dokładamy 50 milionów własnych pieniędzy, bo uważamy, że inwestycja w oświatę to absolutna podstawa - mówi Piotr Głowski, prezydent Piły.
Tyle, że już wiadomo, że w związku z niżem demograficznym część szkół ponadgimnazjalnych będzie miała problem z naborem. Coraz głośniej mówi się o potrzebie łączenia szkół. A to zawsze wiąże się z kolejnymi redukcjami etatów.