Wracamy do sprawy pobicia podczas zamkniętej imprezy przed jednym z pilskich lokali. Choć zatrzymano sprawcę tragedii, rodzice oraz wspierający ich adwokat mają sporo zastrzeżeń do pracy policji oraz organizatorów wydarzenia. Wśród zarzutów jest między innymi brak monitoringu.
Rodzice 20-letniego Wojtka na wiadomość o pobiciu syna przez ochroniarza zareagowali tak: – Jeżeli coś się działo, jeżeli nawet się awanturował - chociaż nie chce mi się w to wierzyć, że mógł się rzucać do ochroniarza - to ochroniarz powinien go obezwładnić i wezwać policję - mówi Wioletta Zabel, matka chłopaka. 23-latetni ochroniarz klubu wolał jednak zadać trzy ciosy, które spowodowały spore obrażenie u chłopaka.
Wspierający rodzinę mecenas Krzysztof Wyrwa ma jednak zastrzeżenia co do pracy policji w tym wypadku: – Policja na miejscu zdarzenia nie zatrzymała tej osoby. Wszystko się działo potem, nie wiadomo więc jaki był stan sprawcy, jak wyglądało jego zachowanie.
Przedstawiciele pilskiej policji nie mają sobie nic do zarzucenia. - Sprawca został zatrzymany kilka godzin po zdarzeniu. Zostali też wstępnie przesłuchani świadkowie. Zabezpieczono monitoring, tak więc z naszej strony postępowanie było prowadzone prawidłowo - mówi kom. Andrzej Latosiński z biura prasowego Komendy Powiatowej Policji w Pile.
Monitoring nie był jednak dostępny w klubie, co znacznie utrudniło pracę badającym tę sprawę. – Monitoring jest, ale w tym dniu był w remoncie. Monitoring jednak też nie sięga na chodnik, na którym do zdarzenia doszło. Obejmuje tylko połowę naszego mostku, który wchodzi bezpośrednio do klubu Barka - mówi Joanna Naranowicz, manager klubu Barka.
23-letni Dawid Z. przebywa w areszcie. Za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Wojtek odzyskał świadomość, lecz wciąż przebywa w szpitalu. Rodzina chce zabrać go do domu, aby rozpocząć długą i trudną rehabilitację.