EURO okiem pilanina: Z odwiedzinami u Polaków

19.06.2016   Autor: Mateusz Ryczek
---

Po „zwycięskim” remisie z mistrzami świata w Paryżu, czas przyszedł na zmianę lokalizacji. Po krótkim zwiedzaniu stolicy Francji udaliśmy się do La Baule, gdzie na co dzień stacjonują biało-czerwoni.

***

Na początku bałem się Paryża. Zdawało mi się, że jest tam naprawdę niebezpiecznie. Okazało się, że nie jest wcale tak źle. Na ulicach stoją uzbrojone po zęby francuskie służby, ale są tylko po to, by dmuchać na zimne. Bo tak naprawdę nic nie zagrażało turystom i kibicom. Ewentualnie, w przypadku tych drugich, oni sami. Ale to raczej tam, gdzie są Rosjanie.

Ostatnio pisałem, że Paryż nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Zmieniłem jednak zdanie. Co prawda są nieciekawie wyglądające dzielnice, jest brud. Ale już po krótkiej przejażdżce busem turystycznym (tak zwany „City Tour”) można zmienić podejście. W końcu w każdym dużym mieście są lepsze i gorsze ulice, czystsze i brudniejsze. Tak samo jest w Amsterdamie, Warszawie, Berlinie. Już się nie mogę doczekać, kiedy wrócę do Paryża.

Popołudniowa podróż do La Baule była długa i męcząca. W końcu to prawie pięćset kilometrów. Dotarliśmy do celu w nocy. Mimo że hotelu nie rezerwowaliśmy, to na nas czekał. Mały, przytulny, z paryskimi bułeczkami na śniadanie. Noc, to cisza. Ale po nocy miasto tętni życiem. Parokrotnie przejeżdżaliśmy wzdłuż promenady. Mnóstwo hoteli. Dziesiątki. Piękna plaża. I ocean. Klimat idealny dla drużyn, które się tu zatrzymały.

Po szwedzkiej stronie zdecydowanie bardziej zadbano o rozgłośnienie obecności drużyny. Co dziesięć metrów wisi szwedzka flaga. W polskiej części o tym niestety nie pomyślano. Są jedynie banery z napisami: „Witamy Polaków”. Z drugiej strony może to i dobrze, bo zawodnicy mają większą prywatność.

Jest jeszcze jedna znaczna różnica, jeżeli chodzi o obie kadry. Hotel reprezentacji Szwecji jest dokładnie zabezpieczony i mysz się tam nawet nie prześlizgnie. Przejeżdżając koło niego można było dostrzec kilkunastu uzbrojonych ochroniarzy. Dokładnie takich samych, jak na paryskich ulicach. W przypadku hotelu Polaków jest inaczej. Można tam z łatwością wejść, zamówić pokój czy coś w restauracji. Nie ma też problemu z robieniem sobie zdjęć z zawodnikami. My spotkaliśmy między innymi Wojtka Szczęsnego, Łukasza Piszczka, Kamila Grosickiego i Kubę Błaszczykowskiego. Widzieliśmy też trenera Nawałkę.

Jeszcze jedna ciekawostka: na busie reprezentacji jest kartka, na której napisane jest, do kiedy bus jest wynajęty. Widnieje tam data jedenastego lipca. Chcą zaczarować. Niech czarują. Grą i zwycięstwami.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group