Byłem zbyt pewny zwycięstwa z Portugalią. Wierzyłem w tę drużynę. I wierzę nadal. Bo jest świetna. Bez wątpienia najlepsza od czasów tych Górskiego i Piechniczka. W sumie to tyle myśli kłębi mi się w głowie po tym meczu, jak i całym turnieju, że nie wiem, jak zacząć.
***
To był pierwszy duży turniej piłkarski, na którym miałem przyjemność być. Co prawda na kadrę jeżdżę regularnie od kilku lat. I na mecze towarzyskie, i na eliminacyjne. Byłem też parokrotnie na wyjazdowych spotkaniach, jak chociażby pamiętny wylot do Frankfurtu, o którym ostatnio wspomniałem. W sumie to, tak sobie teraz pomyślałem, przez to, że mecze Polaków oglądałem na stadionie, a nie w telewizji, jest mi jeszcze bardziej przykro z powodu odpadnięcia.
Właśnie, odpadnięcia. Bo nie przegranej. W tym turnieju nie przegraliśmy ani jednego spotkania. I ani razu nie przegrywaliśmy! Dwie wygrane, trzy remisy. W tym bezbramkowy z mistrzami świata. W fazie grupowej czyste konto. W fazie pucharowej dwa stracone gole w dwustu czterdziestu minutach. Do tego, by pokonać Fabiańskiego, Shaqiri musiał postarać się o gola życia, a Portugalczycy zagrać piękną, koronkową akcję.
Co do Fabiańskiego. Pochodzący ze Słubic golkiper w drugiej połowie eliminacji był numerem jeden w bramce biało-czerwonych. Na turnieju jednak bluzę z jedynką dostał Szczęsny. Fabiański, tak jak powiedział Zbigniew Boniek, nie dał pretekstu do zastąpienia go innym. Ale, tak jak prezes słusznie zauważył, była to decyzja trenera. Łukasz nie obraził się, tylko wziął się do pracy.
Po raz kolejny doświadczyliśmy tego, jaki futbol bywa przewrotny. Występujący wcześniej w Szamotułach zawodnik dostał szansę, którą była kontuzja Szczęsnego. W drugim meczu wszedł pomiędzy słupki i miejsca między nimi już nie oddał. Pomimo powrotu do zdrowia swojego konkurenta. Bo głupotą Nawałki byłoby rezygnowanie z golkipera, który wyciąga takie piłki jak strzał Özila. Ze Szwajcarią też pokazał klasę, popisując się paradą turnieju przy rzucie wolnym Helwetów. Z Ukrainą także uratował nam tyłek. Gdyby nie on, to meczu z Portugalią by nie było.
Selekcjoner nie popełnił błędu. Zostawił Fabiańskiego. Ale bardzo mnie zaskoczyło, że na, z minuty na minutę, nadchodzącą coraz większymi krokami serię jedenastek nie zdjął „Fabiana”, stawiając na Wojtka właśnie. Zresztą to zdanie podziela wielu kibiców. Na trybunach cały czas było słychać: „No kiedy on wpuści tego Szczęsnego?”, „Dawaj Wojtka!”, „Gdzie ten Szczęsny?!”. Im bliżej końca dogrywki, tym więcej było tego typu komentarzy. I coraz bardziej gasła nadzieja kibiców na to, że do tej zmiany dojdzie. Teraz żałuję, że nie zaczęliśmy skandować: „Dawaj Wojtka” czy coś takiego. Może to by trochę Adamowi przemówiło do rozsądku.
Mówi się, że mamy trzydzieści osiem milionów selekcjonerów w Polsce. To fakt. Kiedy nadchodzi wielki turniej z naszym udziałem i jest ogromna szansa na sukces, każdy jest ekspertem. Jednak tutaj ci „Janusze”, jak to często kibiców reprezentacji się nazywa, się nie mylili. Szczęsny jest o wiele lepszy w bronieniu karnych. Poza tym Fabiański nie wybronił żadnego strzału z jedenastu metrów ze Szwajcarami, udowadniając przy tym, że przy karnych jest zwykłym, jak to się mówi w gwarze piłkarskiej, „ręcznikiem”. Szkoda tylko, że widzieli to, czasem kompletnie oderwani od futbolowej rzeczywistości kibice, a nie selekcjoner...
Bardziej jest mi jednak żal Kuby. Co prawda, tak jak pisałem, zawiódł mnie w La Baule. I rok temu. Ale, podobnie jak wtedy, tak teraz, wybaczam mu. Poza tym nadal jest świetnym piłkarzem. Udowodnił to na tym turnieju. Zdecydowanie turnieju jego życia. Dwa gole, asysta. Harówa w defensywie. Strzelony karny ze Szwajcarią. I zmarnowany z Portugalią... To jednak nie zmienia faktu, iż na tym EURO był jednym z najważniejszych piłkarzy. Życzę mu wszystkiego najlepszego w Borussii, w której, liczę na to, że zostanie. Trener dortmundczyków, Thomas Tuchel, byłby niespełna rozumu, gdyby z takiego gracza zrezygnował. Poza tym mam nadzieję, że to nie był jego ostatni turniej z orzełkiem na piersi. Oby chłopak zagrał kolejny wielki turniej.
No i jeszcze Lewandowski. Robert też tego turnieju na straty spisać nie może. Zdobył w końcu tę bramkę. Szkoda, że nie więcej.. Ale oprócz tego gola, w każdym meczu robił, jak to powiedział Przemek Rudzki, trzydzieści metrów kwadratowych przestrzeni kolegom. Harował w obronie, rozgrywał, starał się jak mógł. Fakt, był trochę przemęczony. Ale trudno po tak wyczerpującym sezonie nie być. Mecz ze Szwajcarią, kiedy widać było u niego frustrację, był gorszy. Ale cały turniej w jego wykonaniu bardzo dobry.
Podsumowując - możemy być dumni z naszych zawodników. Po meczu niektórzy kibice demonstrowali swoją wściekłość na piłkarzy, ale to raczej ten rodzaj kibica roszczeniowego, wymagający nie wiadomo czego. Od chłopaków, którzy poczynili ogromny progres. Jeszcze niedawno, przed meczami z drużynami typu Gruzja czy Mołdawia, byli tacy, którzy drżeli o wynik. Teraz jest inaczej. Nadchodzi nowe. Lepsze. Kolejna złota era. Tę ekipę już można stawiać na równi z zespołami z lat świetności polskiej piłki. A będzie jeszcze lepiej... Wierzę w to bardzo!!!