EURO okiem pilanina: Kibice, kibice i jeszcze raz kibice

04.07.2016   Autor: Mateusz Ryczek
---

Blog na temat EURO powoli dobiega końca. Poprzez te - prawie - cztery tygodnie chciałem pisać przede wszystkim o tym, czego nie da się zobaczyć w telewizji, a więc o atmosferze, o ludziach i sytuacjach. Całej tej otoczce. Teraz, niejako osobno, o kibicach. Gdybym chciał krótko podsumować, to powiem, że możemy być dumni z naszych kibiców.

***

Podczas trwania tych mistrzostw, europejskie media były wręcz zachwycone postawą Polaków. W BBC i BeIN Sports, a także między innymi w L'Équipe, mówiono i pisano o tym, że kiedyś polski kibic wzbudzał wstręt i obrzydzenie. Ciągłe zamieszki z ich udziałem, bójki i same kłopoty. Brak kultury. Podano taki przykład, że przed kilkunastoma laty standardem były potężne gwizdy podczas hymnów rywali. Teraz zastąpiliśmy to klaskaniem. Co prawda zawsze w stadzie trafi się jakaś błędna owca, która będzie gwizdać. Przykładowo w meczu z Portugalią nad nami jeden gość w trakcie trwania hymnu przeciwnika nie zaprzestał gwizdów ani na chwilę. Jednak są to wyjątki.

Zmieniło się też wiele jeżeli chodzi o repertuar przyśpiewek. Brzydki, wulgarny doping został odrzucony. A jeżeli, to niezwykle rzadko. (Doping Portugalczyków zrobił na nas spore wrażenie. Potem okazało się, że były to same wulgarne przyśpiewki. Ze wstydem - dlaczego takie melodyjne?).

Są też oczywiście wady polskich kibiców. Ale powiedzcie mi, kto ich nie ma?

Pierwszą wadą jest pewien rodzaj bezmyślności. Kiedy byliśmy w Paryżu, jadąc metrem, wstydziłem się za rodaków. Niektórzy przesadzali z okrzykami. A walenie rękami w sufit to już ogromne przegięcie. Chociaż nie byliśmy w tym sami. Po meczu podobnie czynili Niemcy.

Drugą wadą są race. Uważam, że to totalny bezsens. W końcu nie bez kozery jest to zakazane. Więcej z tego szkód, niż pożytku. Ale, jak już przy tym jesteśmy, to warto zauważyć, że stewardzi niedokładnie sprawdzają. Przepuszczają bezmyślne osoby z racami, a ich priorytetami są: zabieranie za dużych flag, aparatów fotograficznych i wody...

Trzecią jest jednak w pewnym sensie doping. Nie zawsze jest on taki świetny. Mam wrażenie, że z meczu na mecz było pod tym względem coraz gorzej. Na stadionie pojawiają się czasami przypadkowe osoby, które pierwszy, drugi raz były na meczu. Nie wiedzą, co to spalony, kto to Messi i dlaczego ludzie cały czas skandują nazwisko Argentyńczyka, kiedy na boisku jest Ronaldo. Albo nie wiedzą, co dzieje się w przypadku remisu po dziewięćdziesięciu minutach gry w ćwierćfinale. Albo, z ogromnym zaangażowaniem i pasją wpieprzają jogurty (!!!).

Muszę też skrytykować doping podczas meczu z Portugalią. Totalny brak zgrania. Jedna trybuna śpiewa jedno, druga co innego... w tej samej chwili... Mnóstwo nic nie robiących ludzi, którzy są obrażeni, że muszą stać...

Wrażenie zrobiła na mnie tak zwana „sektorówka”. Ale tutaj na słowa pochwały zasługuje PZPN, który się spiął i jednak to załatwił, pomimo tego, że wnioski o tego typu rzeczy trzeba było składać do UEFA do kwietnia. Brawo panowie, brawo!

Generalnie rzecz biorąc, możemy być dumni z naszych kibiców. Zawsze byli z tą reprezentacją. Kiedy było dobrze, ale i kiedy było źle. Od pierwszej do ostatniej minuty. Może, tak jak powiedziałem (raczej napisałem), doping nie zawsze był perfekcyjny, lecz większość dawała z siebie wiele. Do tego piękne podziękowania po meczu z Portugalią. No i te pięć tysięcy fanów na lotnisku w Warszawie. Coś niesamowitego.

To tylko pokazuje, że wróciła moda na kadrę. Nie wraca. Bo ta drużyna na to zasługuje.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group