Czysto, że mucha nie siada - tak o pilskim deptaku mieszkańcy oraz turyści powiedzieć niestety nie mogą.
Choć ul. Śródmiejska powinna być wizytówką miasta - okazuje się, że nią nie jest. Dzieje się tak za sprawą dokarmiania gołębi, które z przyzwyczajenia, że zawsze na deptaku znajdą coś do zjedzenia, w to miejsce wracają. Skutkiem są niemiłe niespodzianki, które pozostawiają po swojej wizycie.
Danuta Kmieciak, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Pile, opowiedziała o chorobach, którymi możemy się zarazić mając bezpośredni kontakt z ptakami.
- Na ptakach mogą znajdować się różnego rodzaju robaki, np. włośnie. Jajo włośnia, które dostanie się do przewodu pokarmowego gołębia, w ciągu dziewiętnastu dni osiąga dojrzałość płciową i po następnych siedmiu dniach już może wydalać kolejne jajeczka, które są zakaźne. Na ciele gołębi żerują również obrzeszki, czyli również pasożyty, które żywią się ich krwią. Obrzeżki tak samo postępują, gdy dostaną się na ciało człowieka.
Nie ma racjonalnych podstaw do dokarmiania gołębi w porze letniej, ale jest to zjawisko powszechnie występujące. Najczęściej wybieranym przysmakiem przez dokarmiających jest chleb, który powoduje pęcznienie i zakwaszenie w ptasich żołądkach. Doprowadza to do problemów gastrycznych w postaci biegunki. Mieszkańcy jak sami twierdzą, są zniesmaczeni widokiem pilskiego deptaku.
Odpowiedzialność za czystość w mieście ponosi Urząd Miasta. Postanowiliśmy spotkać się i porozmawiać na temat zanieczyszczeń spowodowanych ptasimi odchodami. Rzecznik prasowy jednak odmówił komentarza w tej sprawie.