Na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Pile leśnicy wytyczyli wiele tras rowerowych. Szlaki zostały tak usytuowane, aby rowerzyści jadąc przez lasy mogli obejrzeć miejsca interesujące pod względem przyrodniczym i krajobrazowym oraz aby mogli podpatrzeć przyrodę i zapoznać się z niektórymi aspektami gospodarki leśnej.
Najdłuższą trasą rowerową jest 180-kilometrowy szlak wiodący przez lasy powiatu złotowskiego, a więc nadleśnictwa Lipka, Złotów, Jastrowie, Okonek, Płytnica. Atrakcyjność trasy podnoszą odcinki o podwyższonej trudności urządzone z myślą o rowerzystach dysponujących odpowiednimi umiejętnościami oraz wyczynowym sprzętem.
Leśna dydaktyczna ścieżka rowerowa "Smok", która biegnie przez lasy Nadleśnictwa Kaczory, jest ścieżką o charakterze przyrodniczo-historycznym. Na 20-kilometrowej trasie napotykamy bunkry, transzeje i cmentarze wojenne. Można również przejechać fragmentem granicy polsko-niemieckiej z okresu międzywojennego.
Ścieżka pieszo-rowerowa "Brzegiem Człopskich Jezior" prowadzi przez obszary leśne Nadleśnictwa Człopa. Na trasie można podziwiać m. in. malowniczo położone jeziora i dolinę rzeki Cieszynki, ślady średniowiecznego grodziska stożkowego oraz rezerwat „Stary Załom” chroniący stanowisko rzadkiej turzycy „ptasie łapki”. Ciekawie położona ścieżka liczy 18 kilometrów.
Ścieżka rowerowo-dydaktyczna „Wokół Jastrowskich Jezior” liczy 18 km długości i tworzy pętlę wokół 3 polodowcowych jezior położonych w pobliżu Jastrowia. Niedaleko znajduje się ścieżka rowerowa „W Dolinie Pięciu Rzek” biegnąca przez piękne tereny Nadleśnictwa Okonek.
Ścieżka rowerowa „Mirosławieckie Lasy” długości ok. 22 km przebiega przez lasy, których charakterystyka przyrodnicza jest reprezentatywna dla lasów Nadleśnictwa Mirosławiec, znajdują się na niej obiekty chronione wyjątkowo cenne ze względu na swoje walory przyrodnicze.
Do jazdy rowerem po lesie chyba nie trzeba przekonywać, ale gdyby jednak ktoś miał wątpliwości, to poniżej przedstawiamy kilkanaście argumentów „za”, które przekazał Jan Balcerzak, wytrawny rowerzysta z pilskiego PTTK:
Po pierwsze, kiedy jeździmy rowerem po lesie nie grozi nam niebezpieczeństwo ze strony samochodów, nie musimy wąchać spalin, nie straszne są nam pseudo-ścieżki rowerowe ani niesforni piesi, którzy pojawiają się nagle na naszej drodze. Nie musimy też zwracać uwagi na dziwne znaki drogowe, które starają się nam odebrać przyjemność z jazdy nakazując co kilkadziesiąt metrów zejście z roweru.
Po drugie jedziemy w ciszy za jeden hałas mając tylko świergot ptaków, szum drzew i ewentualny chrzęst piasku pod oponami a zapachami są nam jedynie woń kwiatów, zapach żywicy czy kwitnące lipy. Taka atmosfera sprzyja „wejrzeniu w siebie”, wyciszeniu się i ułatwia przemyślenie życiowych problemów.
Po trzecie w lasach coraz częściej napotykamy tzw. „białe drogi” - pokryte tłuczniem drogi przeciwpożarowe, po których wspaniale się jeździ a co pewien czas znajdujemy miejsca odpoczynku z ławkami i koszami na śmieci.
Po czwarte w lesie można bezkarnie jeździć obok siebie nawet w cztery osoby, jeśli tylko napotkamy odpowiednio szeroką drogę. A jazda w grupie zbliża ludzi i ułatwia kontakty międzyludzkie.
Po piąte leśnicy wiedząc, które fragmenty ich królestwa są najcenniejsze znakują w lasach szlaki rowerowe prowadzące „jak po sznurku” od punktu „A” do punktu „B”, a rozsądni rowerzyści chętnie z tych szlaków korzystają.
Po szóste jadąc rowerem po lesie mamy szansę spotkania dzikich zwierząt, których w mieście z pewnością byśmy nie spotkali. Takie spotkanie oko w oko na przykład z sarną na długo pozostaje w pamięci.
Po siódme w lesie mamy szansę zaobserwowania całej gamy kolorów, dziesiątek odcieni zieleni wiosną czy żółci i brązów jesienią. Takie odkrycie absolutnie poszerza możliwość porozumienia pomiędzy kobietami a mężczyznami, którzy podobno nie rozróżniają kolorów („brzoskwinia to owoc a nie kolor”), jak głoszą złośliwe niewiasty...
Po ósme każdy rowerzysta ma szansę znaleźć w lesie swój „własny kawałek podłogi” - ulubione miejsce wycieczki i odpoczynku. Wierzcie mi, że wraca się do niego o każdej porze roku.
Po dziewiąte będąc rowerem przejazdem w lesie możemy zbierać jagody, maliny czy poziomki, których smaku i zapachu nie da się porównać z choćby najpiękniejszymi owocami ogrodowymi; no i w lesie zawsze mamy szanse na znalezienie tego jedynego borowika.
Po dziesiąte – nic nie zastąpi ochłody jaką może nam dać leśny strumień w gorący letni dzień.
Po jedenaste, dwunaste, trzynaste – każdy z nas, którzy jeździmy rowerami po lasach wynajdzie kolejne argumenty za taką formą rowerowej aktywności. I o to właśnie chodzi!
fot. www.dwakolka.pl