Tak tę grę nazywają Kanadyjczycy. Chociaż jest to sport kontaktowy, wymaga siły, sprytu i walki, to o sukcesie decyduje taktyka. Takie właśnie jest rugby na wózkach. Bliżej temu sportowi mogliśmy się przyjrzeć podczas meczu sparingowego obozu treningowego rugby w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Wałczu. Naprzeciwko siebie stanęło 8 wojowników. Czterech po każdej stronie boiska. Drużyny miały cztery 8-minutowe kwarty na wyłonienie zwycięzcy.
Rugby na wózkach to w Polsce wciąż bardzo mało popularny sport, a szkoda, bo jest bardzo widowiskowy.
- W naszej lidze grają 22 drużyny, ale nadal jest to dyscyplina niszowa. Warto dodać przy tym, że wszystkie mecze na Igrzyskach w Londynie rozgrywane były przy pełnych trybunach – mówi Robert Krzyżanowski z drużyny Jokers Bydgoszcz.
Rugby na wózkach to dla wielu zawodników zdecydowanie więcej niż sport. Zwłaszcza dla tych, którzy na wózku jeżdżą od niedawna, bo dla nich utrata władzy w nogach oznaczała wyrok.
- Dzięki tej grze uświadomiłem sobie, że po wypadku jest jeszcze życie – mówi Robert Antonkiewicz z Jokersa Bydgoszcz, który trzy lata temu po feralnym skoku do wody złamał kręgosłup. – Dziś jestem już uzależniony od tej gry – dodaje.
Obóz rugby w Wałczu prowadził trener kadry Polski Janusz Kozak. Nasza reprezentacja obecnie sklasyfikowana jest na 14. miejscu. Nieudane Mistrzostwa Europy w Belgii sprawiły, że spadliśmy w rankingu o 3 pozycje.
- Zajęliśmy tam 9 miejsce, a jechaliśmy po medal. Jesteśmy w pierwszej piątce w Europie, więc ten wynik to dla nas rozczarowanie – mówi Janusz Kozak, trener reprezentacji Polski w Rugby na wózkach.
Rugby to prawdziwa walka, gdzie liczą się indywidualne umiejętności, które jednak nic nie znaczą, kiedy brakuje gry zespołowej. Rugby pozwala przezwyciężać słabości, przekraczać granice i uwierzyć, że można wszystko. Na pytanie o swoje marzenia, 16-letni Tomasz Przybysz z Jokersa Bydgoszcz odpowiada bez zastanowienia. - Chcę pojechać do Rio.
Zgrupowanie w OPO Wałcz trwało tydzień, od 6 do 13 października.