Alarm bombowy w Atrium Kasztanowa, który zmusił wczoraj do ewakuacji aż sześćset osób wciąż jest przedmiotem dochodzenia policji. Tym razem sprawcy nie udało się ująć tak szybko jak w lutym, gdy w ręce funkcjonariuszy wpadł po zaledwie trzech godzinach.
Alarmy bombowe są w ostatnim czasie źródłem taniej rozrywki dla kilku osób i ogromnego stresu dla dużo większej grupy. Niestety wczoraj odebrano kolejny telefon z informacją o podłożonym ładunku wybuchowym. Tym razem anonimowy głos poinformował, iż bomba została podłożona w Atrium Kasztanowa, czyli miejscu, które przed świętami odwiedzają dziennie tysiące osób. Z powodu alarmu bombowego 600 z nich musiało poddać się ewakuacji z budynku. Wezwani na miejsce specjaliści nie znaleźli żadnych niebezpiecznych przedmiotów. Teraz inni fachowcy szukają autora fałszywego alarmu.
- Trwają ustalenia - powiedział nam kom. Andrzej Latosiński z Komendy Powiatowej Policji w Pile. - W lutym sprawcę udało się ustalić po trzech godzinach. Teraz jak na razie nie udało się tego zrobić, ale czy to będzie po trzech godzinach czy po trzech miesiącach, jak wtedy gdy dostaliśmy informację o bombie w sądzie, to nie ma żadnego znaczenia.
Na razie policjanci mają niewiele danych na temat samego zgłoszenia i sprawcy, którego będą poszukiwali ze wzmożoną intensywnością.
- Telefon był wykonany na numer 112, a jak wiadomo odbierany jest on w centrum w Poznaniu, ale my wiemy skąd został on wykonany i policjanci pracują nad tą sprawą - dodaje Latosiński.