Sąd apelacyjny uchylił wyrok skazujący byłego senatora na osiem lat więzienia
Rok temu sąd uznał Henryka Stokłosę za winnego korumpowania urzędników Ministerstwa Finansów w zamian za korzystne rozstrzygnięcia podatkowe i umarzanie zaległości, co poskutkowało stratami Skarbu Państwa w wysokości 15 mln zł. Stokłosa został też skazany za bicie pracowników i utrudnianie kontroli inspektorom ochrony środowiska. Kara, jaką wymierzył sąd w wyrokuto osiem lat więzienia i 600 tys. zł grzywny. Były senator został aresztowany, ale po dwóch tygodniach Stokłosa wyszedł z więzienia, wpłacając 2 mln zł kaucji. Wcześniej wpłacił jeszcze 3 mln zł, by podczas trwania procesu przebywać na wolności.
Od wyroku odwołali się obrońcy Stokłosy, którzy domagali się jego uchylenia i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Przekonywali, że sędziowie, którzy skazali ich klienta, byli do niego uprzedzeni. Odwołanie złozyła również prokuratura, nie zgadzając się z uniewinnieniem biznesmena od zarzutów zakopywania padliny na swoich polach. Dziś Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił wyrok i przekazał do ponownego rozpoznania. Według sądu naruszone zostało prawo oskarżonych do obrony, bowiem sąd okręgowy, przed zamknięciem procesu obowiązany był zapytać, czy strony wnoszą o uzupełnienie dowodów, ale tego nie zrobił. Nie zostały również rozpoznane niektóre wnioski dowodowe.
Istotny w całej sprawie jest też wątek tzw. „taśm prawdy” kompromitujących prokuratora Roberta Kiełka. Chodzi o nagrania rozmów telefonicznych prokuratora ze świadkami w procesie Stokłosy, dzaiłaczką ekologiczną z Piły i Marianem J., z których wynikało, że prokurator nie był zadowolony z zeznań tego ostatniego. Sędzia Sądu Apelacyjnego Janusz Szrama skrytykował prokuratora, a jego kontakty ze świadkami uznał za niesmaczne i kompromitujące.
- Marian J. Został wezwany do prokuratora i był instruowany jak zachować się na sali sądowej, gdy jego zeznania składane podczas sledztwa beda się różnić od tych składanych na rozprawie – mówił sędzia Janusz Szrama.
Zdaniem sądu apelacyjnego powinno to rzutować na ocenę wiarygodności Mariana J., tym bardziej że to przede wszystkim na jego zeznaniach oparte były korupcyjne zarzuty dla Stokłosy.
fot. pila.naszemiasto.pl