Zniknęły dyspozytornie medyczne w Złotowie, Czarnkowie i Chodzieży. Na potrzebujących pomocy mieszkańców w północnej Wielkopolski czeka zaledwie dwóch pracowników ratownictwa medycznego, których siedziba mieści się w Pile. Mieszkańcy Wałcza mają tę restrukturyzację za sobą, ich telefony odbierane są w Kołobrzegu. A wszystkiemu winna jest centralizacja dyspozytorni medycznych.
- Jak długo na karetkę będzie trzeba czekać? –Zastanawiają się z niepokojem mieszkańcy powiatów, w których kierowanie ratownictwem medycznym zostało zlikwidowane.
- Kiedy zadzwonimy pod numer 112, najpierw dodzwonimy się do Poznania, ta rozmowa musi być przekierowana do centrum powiadamiania w Pile, a więc czas wysłania jednostki wydłuży się – twierdzi Damian Garlicki, ratownik medyczny.
Podobne ryzyko powstaje, gdy mieszkańcy innego powiatu niż pilski zadzwonią pod numer alarmowy 999. Tam na zgłoszenie czeka zaledwie dwóch dyspozytorów, a obsługują 5 powiatów.
- Kilka tygodni temu bardzo źle się czułam. Mama wezwała karetkę, niestety musiała historię opowiadać każdemu dyspozytorowi osobno. Była przekierowywana od jednego do drugiego dyspozytora, a to wydłużyło czas oczekiwania na pogotowie – mówi rozżalona mieszkanka, która zastrzega sobie anonimowość.
Mieszkańcy powiatów, w których zlikwidowana dyspozytornie mają mieszane uczucia co do słuszności nowych rozwiązań. - Dla mnie to co jest w tym miejscu, powinno być tutaj. Piła to jest Piła, a Złotów to jest Złotów – mówi jeden z mieszkańców. - Mnie się wydaje, że będzie wszystko w porządku – uspokaja inny.
Pilskie centrum powiadamiania dysponuje nowoczesnym sprzętem, który ma być jeszcze uzupełniony. Zdaniem Wojciecha Ratajczaka każde zmiany niosą pewne ryzyko, choć jego zdaniem te przyniosą dobre owoce
- Ludzie do tej pory przyzwyczajeni są, że odbierała dyspozytorka w ich miejscu zamieszkania, podają nazwę ulicy, tutaj niestety musimy pytać konkretnie o nazwę miejscowości, nieraz nazwy miejscowości się dublują, pytamy więc też o gminę, tak aby nie było żadnej możliwości pomyłki – komentuje Wojciech Ratajczak, lekarz.
Nowe zmiany wprowadzone są na podstawie ustawy o Ratownictwie Medycznym w zgodzie z "Wojewódzkim planem działania systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego dla województwa wielkopolskiego". Zdaniem pomysłodawców są one dobre.
- Lepszym rozwiązaniem jest, kiedy w danym miejscu następuje koncentracja dyspozytorów i zdarzenia, które się dzieją, są obsługiwane przez większa liczbę osób, które maja do dyspozycji większą liczbę zespołów ratownictwa medycznego. Wtedy jest efektywniejsze wykorzystanie tych dyspozytorów, a nie tak że jeden dyspozytor dysponuje dwoma karetkami, co jest mało ekonomiczne i mało elastyczne – informuje Waldemar Paternoga z Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu.
Sytuacja w północnej Wielkopolsce będzie monitorowana przez Urząd Wojewódzki. W przypadku nadmiernego obciążenia dyspozytorów, będzie możliwe stworzenie dodatkowych dwóch etatów.
Cała zmiana ma na celu jednak wprowadzenie oszczędności.
- Na pewno jest to sposób na większe oszczędności. Czy jest to jednak metoda lepsza? Trudno powiedzieć, okaże się w praktyce – komentuje Agnieszka Kledzik z Tygodnika Pilskiego.
Istnieją jednak obawy, że dyspozytorzy nie będą znali dokładnej topografii mniejszych miejscowości w innych niż pilski powiatach. W dodatku nazwy miejscowości i ulic mogą się powtarzać. Czas pokaże czy wprowadzone zmiany okażą się dobry dla mieszkańców północnej Wielkopolski.