Jeszcze dwa spotkania i być może wszystko będzie jasne. Kibice i działacze Klubu Żużlowego Victoria Piła z niecierpliwością czekają na finał drugiej ligi i rzecz jasna – awans Victorii do pierwszej. Ale czy pilski klub stać na to, żeby jeździć w pierwszej lidze?
Tysiące kibiców, gorący doping i jedno marzenie – awans do 1. ligi. Jednak dostać się do 1. ligi to jedno, a utrzymać się w niej to zupełnie co innego, a 1. liga to także pierwszoligowe wymagania i koszty. - Na pewno inna kadra, nowi zawodnicy, większe pieniądze i to jest ten największy wydatek – mówi Michał Lach, dziennikarz sportowy Tv Asta.
Jednak zawodnicy, choć to największa inwestycja, to nie jedyna. Awans do 1. ligi wiązałby się także z wydatkami sprzętowymi. – Na pewno trzeba będzie stworzyć warsztat z prawdziwego zdarzenia. Mamy mechanika, ale w tej chwili borykamy się z kłopotami z częściami zamiennymi i brakiem miejsca - mówi Janusz Michaelis, trener KŻ Victoria Piła.
Choć perspektywa awansu do 1. ligi cieszy kibiców, to jednak ci najwierniejsi doskonale pamiętają bolesną sytuację sprzed kilku lat i obawiają się jej powtórki. – Była już taka sytuacja w 2011 r., kiedy też klub wywalczył awans, a potem niestety okazało się, że nie ma funduszy, nie ma sponsorów i drużyna została zgłoszona do rozgrywek drugoligowych – mówi Marcin Grabski z portalu zuzelend.com.
Tym razem kibice obawy maja mniejsze, bo wystarczy się rozejrzeć po trybunach, by widzieć ilu sponsorów ma klub. Sponsorów, w których pokłada nadzieję.
Pilską Victorię dotuje także Miasto. Jednak, czy jego jego włodarze są skłonni zwiększyć dotację w przypadku awansu? – Zobaczymy. Dzisiaj za wcześnie na mówienie o budżecie przyszłorocznym, zarówno naszym, jak i klubowym – mówi Piotr Głowski, prezydent Piły.
Za wcześnie jest także na radość z awansu. Czy pilska Victoria sprawi długo oczekiwany prezent swoim kibicom? Okaże się już 5 października.