Rodzinny dramat w Pieczynku

23.10.2014   Autor: Redakcja
---

- Tego człowieka zesłał mi Bóg - tak jeszcze kilka lat temu mówił Bazyli Miałszygrosz o przedsiębiorcy z powiatu złotowskiego, który zlicytował jego majątek w Pieczynku. Ustalili, że na pięć lat zostawi dłużnikom dom. Choć ustalenia były inne teraz wybawca zmienił zdanie i wtedy rozpoczął się dramat rodziny Miałszygroszów. Pojawiło się żądanie eksmisji, groźby słowne, a ostatnio doszło nawet do pobicia.

Nowy właściciel przejął cały majątek, łączenie z domem. W umowie ustne zobowiązał się do tego, że mieszkanie pozostanie w rękach rodziny Miałszygroszów. Formalnie przepisany miał zostać, gdy córka pana Bazylego uzyska pełnoletność. Tak się nie stało, a ówczesny wybawca stał się z miejsca oprawcą. - Wygrażał, że moją żonę utopi w szambie, a mnie w kawałkach stąd wywiozą, a córki to na pewno nie znajdę – mówi Bazyli Miałszygrosz, mieszkaniec Pieczynka.

Gorąco zaczęło się robić gdy groźby słowne z czasem zaczęły przeradzać się w czyny. Mężczyzna kilkukrotnie wdarł się na posesję rodziny Miałszygroszów. - Napastnik zachowywał się wręcz brutalnie. Wjechał na posesję, rozjechał psa, strzelał, pobił pana Miałszygrosza, a następnie groził jego żonie i córce – podkreśla Janusz Wilczek, znajomy rodziny Miałszygroszów.

Sprawa znana jest złotowskim policjantom, którzy od jakiegoś czasu regularnie dostają zgłoszenia o konflikcie w Pieczynku. - Policjanci wielokrotnie interweniowali w stosunku do państwa T. i państwa Miałszygrosz. Interwencje te dotyczyły konfliktu, który narósł pomiędzy tym państwem, a dotyczy niejasnego stany prawnego posiadłości, która znajduje się w Pieczynku – mówi st. sierż. Maciej Forecki, rzecznik prasowy KPP w Złotowie.

Sąsiedzi i znajomi rodziny Miałszygroszów nie mają wątpliwości, że ta napięta sytuacja trwa już zbyt długo i w końcu może dojść do tragedii.  Potrzebne tu jest skuteczne działanie organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Na obecnym etapie ciężko im pokusić się o takie stwierdzenie. - Policja przyjeżdża i nie interweniuje, prokurator przyjmuje sprawę, a po chwili umarza z braku dowodów. Czy jest opieszałość ? Zdecydowanie tak. I to taka, że ręce opadają – podkreśla Józef Kołos, znajomy rodziny Miałszygroszów.

Życie w ciągłym strachu zamieniło życie państwa Miałszygroszów w dramat. - Obawiam się o życie całej naszej rodziny. Moje, mojej córki, mojego męża, a także naszych zwierząt. Bo jak można tak ludzi traktować? Bardzo się boimy, bo to jest człowiek bezwzględny, nieobliczalny – mówi Małgorzata Miałszygrosz.

Pan Bazyli liczy jednak na to, że obecny właściciel opamięta się i dotrzyma danego słowa. Jeśli tak się nie stanie i zwaśnione strony nie dojdą do porozumienia to wyrok w sprawie będzie musiał ogłosić Sąd Rejonowy w Pile.

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group