Nie potrafię przyzwyczaić się do zmian, jakie bez przerwy zachodzą w placówkach Poczty Polskiej. Ale jakoś ogarniałam. Do piątku.
W piątek poszłam na pocztę przy blaszaku na Ludowej. Znalazłam okienko nr 6, obsługujące listy. Kiedy przyszła moja kolej poprosiłam o znaczek na polecony list i zwykłą kopertę. I wtedy usłyszałam: - W tym okienku kopert nie sprzedajemy. Zamilkłam na 10 sekund, a starsza pani w okienku patrzyła na mnie nieśmiało, jakby zawstydzona. - Słucham?!?!?!? - ryknęłam, kiedy mnie odetkało. Miła pani była chyba przyzwyczajona do takich wariatek, jak ja, bo nie zareagowała na teksty, że to kpina, porażka, jakaś paranoja, żeby na poczcie w dziale listów nie było kopert. To jakiś Matrix - pomyślałam.
Miałam wrażenie, że teraz, kiedy firm świadczących usługi przesyłowe jest tak dużo, poczta będzie dbać o klientów szczególnie mocno. Przecież kiedyś koperty i znaczki można było bez trudu kupić w każdym kiosku Ruch. A może jednak wymagam za dużo?