Komisja do spraw licencji Polskiego Związku Motorowego nie przyznała jej pilskiemu klubowi żużlowemu.
Powód? Brakowało jednego z wymaganych dokumentów. Jak deklaruje Tomasz Żentkowski, wiceprezes Victorii Piła, nie chodziło o bieżące sprawy finansowe klubu. Dziś już wiadomo, że brakującym dokumentem była umowa na dzierżawę stadionu na nowy sezon. - Dotychczas jej przedłużenie odbywało się automatycznie. Z końcem listopada, kiedy kończyła się umowa szliśmy do dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, ten przedstawiał nam umowę na tych samych warunkach, jak w poprzednim roku. Była to zwykła formalność – mówił w „Otwartej antenie” TV Asta Tomasz Żentkowski. - W tym roku, jak wiemy wyborczym, sprawa nie była taka łatwa. Po wyborach zostaliśmy wezwani przez dyrektora, który przedstawił nam nowe warunki umowy. Nie jesteśmy ich w stanie zaakceptować, bo nas nie stać.
Stara umowa opiewała na kwotę 1.000 zł miesięcznie, w tej chwili wzrosła ona 25-krotnie. Skąd tak wielki wzrost ceny wynajmu? - To nie pytanie do mnie, tylko do Miasta. Niech włodarze opowiedzą się, czy żużel ma istnieć w Pile – mówi Żentkowski. - Co roku mieliśmy dofinansowanie z Miasta w wysokości 190 tys. zł. Jeśli nie dostaniemy tych pieniędzy, nie pojedziemy.
300 tysięcy złotych, jakie klub miałby wpłacić do kasy MOSiR to połowa jego rocznego budżetu. Wprawdzie sponsorzy gwarantują Victorii budżet potrzebny do – jak mówi wiceprezes Żentkowski - „objechania” sezonu, ale bez pomocy Miasta klub nie da rady. Istnieje więc realne ryzyko, że w przyszłym sezonie Victorii Piła nie będzie w lidze.
Jednym z wyjść z patowej sytuacji jest – według Tomasza Żentkowskiego – pomysł, aby Polski Związek Motorowy skontaktował się z włodarzami Piły i wpłynął na zmianę decyzji, bądź negocjację umowy. Klub chciałby, aby kwota dzierżawy pozostała niezmieniona. Wiceprezes podaje przykłady innych miast - w Krośnie płacą za użytkowanie stadionu symboliczną złotówkę, w Rybniku 240 zł, dlatego też Tomasz Żentkowski nie wie, skąd wzięła się tak niebotyczna kwota. Nie ma jednak zamiaru walczyć z władzami miasta. - Chcielibyśmy się spotkać i dojść do porozumienia – mówi. - Podczas rozmowy z prezydentem Krzysztofem Szewcem dowiedzieliśmy się, że rozmowa jest nienegocjowalna. Jak powiedział pan Szewc: "Czas raczkowania dla nas minął". Wystosowaliśmy oficjalne pismo do prezydenta Piotra Głowskiego z prośbą o spotkanie, do teraz nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Wprawdzie klub ma sponsorów, ale pieniądze od nich pozyskane są przeznaczane na inne cele niż wynajem stadionu. - Za nie opłacamy zawodników – mówi wiceprezes Victorii.
Zapytany, czy powodem 25-krotnego wzrostu opłaty za korzystanie ze stadionu może być związane z faktem, że głównym sponsorem klubu jest Henryk Stokłosa, o którym się mówi, że nadal ma sięgające Senatu ambicje polityczne, Tomasz Żentkowski mówi: - Nie znam relacji między panami Głowskim i Stokłosą i nie interesuje mnie to. Wiadomo jednak, że drugiego takiego przedsiębiorcy jak Henryk Stokłosa w Pile nie ma. Inni sponsorzy, którym również serdecznie dziękujemy, dają tyle, ile mają, ale są to mniejsze kwoty.
Nadzieję na porozumienie mają kibice, którzy złożyli pismo do prezydenta z prośbą o spotkanie. Mają zamiar również przemaszerować spod stadionu żużlowego do urzędu.
Druga strona sporu – Urząd Miasta Piły już po „Otwartej antenie”, w której Artur Maras przeprowadził rozmowę z Tomaszem Żentkowskim, wystosował oświadczenie w sprawie. Publikujemy je TU.
Najpóźniej do piątku, 12 grudnia klub musi dosłać do PZMot. dokumenty – porozumienie dotyczące stadionu i umowy z dwoma zawodnikami KŻ Victoria, aby uzyskać licencję na występy w przyszłym sezonie.