Zbyt duża wiara w swoje umiejętności? Lekkomyślność? A może po prostu zwykłe roztargnienie? Tego nie wiemy, ale chociaż mamy połowę grudnia, to wielu kierowców wciąż nie wymieniło opon z letnich na zimowe. Choć nie ma takiego obowiązku, to jednak, czy warto ryzykować?
Aura w tym roku jest dla nas wyjątkowo łaskawa i być może to sprawiło, że wielu kierowców z wymiana opon na zimowe zwlekało do ostatniej chwili. Choć serwisy zalecają zmianę opon gdy temperatura spada do 7 stopni, to są kierowcy, których do udania się do zakładu wulkanizacyjnego mobilizuje dopiero pierwszy śnieg. – Jesteśmy na poziomie 75 procent wykonanych usług, ale i tak co roku z pierwszym śniegiem jest rzesza klientów, którzy dopiero dzwonią i zaczynają się umawiać – mówi Marek Kotlicki, właściciel zakładu wulkanizacyjnego.
Być może lekkomyślne podejście kierowców do tematu wynika z tego, że polski ustawodawca nie nakłada takiego obowiązku na kierujących. – Nie ma obowiązku zmiany opon z letnich na zimowe, ale kierujmy się rozsądkiem, zmieniajmy te opony. Jedynym przepisem dotyczącym zmiany opon, jest ten mówiący o grubości bieżnika. W przypadku gdy policjanci ujawnią, że jego grubość wynosi mniej niż 1,6 mm, maja prawo zatrzymać dowód rejestracyjny i skierować taki pojazd na badania techniczne - mówi sierż. sztab. Anna Starzyńska z biura prasowego Komendy Powiatowej Policji w w Pile.
Nawet jeśli nasze opony nie są jeszcze łyse, a nasze umiejętności pozwalają nam wierzyć, że za kierownicą poradzimy sobie w każdej sytuacji, warto zrobić wszystko, by nie dopuścić do sytuacji, w której się okaże, że się przeliczyliśmy. – Zmiana opon na zimowe daje nam bezpieczeństwo, bo żadne umiejętności nie pomogą, gdy nie spełnimy tego koniecznego warunku – mówi Dariusz Furmanek, właściciel ośrodka szkolenia kierowców.
Choć kalendarzowa zima dopiero przed nami, a za oknami pogoda zdecydowanie jesienna, to w każdej chwili możemy spodziewać się gołoledzi lub opadów śniegu, dlatego jeżeli ktoś z Państwa jeszcze nie wymienił opon w swoim aucie, powtarzamy za fachowcami: „nie ma na co czekać”.