Brakuje dzieci w trzcianeckich przedszkolach. Z tym problemem najbardziej boryka się placówka nr 4, której grozi likwidacja od następnego roku szkolnego. Możliwe też, że w ciągu najbliższego miesiąca prace stracą dwie nauczycielki i nie zostanie przywrócony piąty oddział w placówce.
10 kwietnia zakończyła się rekrutacja do przedszkoli. Przyjęto wszystkie zgłoszone dzieci. Ponieważ chętnych było w tym roku mniej w porównaniu z ubiegłymi latami w przedszkolu nr 4 zmniejszono liczbę grup z 4 do 5.
- Likwidacja przedszkoli jako taka nam nie grozi, z racji braku pieniędzy na funkcjonowanie przedszkoli. Teraz powodem głównym do likwidacji jakiegoś przedszkola jest brak dzieci - mówi Grażyna Zozula, zastępca burmistrza Trzcianki
W poprzednim roku do trzcianeckich przedszkoli uczęszczało 980 dzieci, aktualnie jest ich 920. Jednak od września do trzcianeckich placówek pomaszeruje niewiele ponad 800 przedszkolaków. Władze zagrożone likwidacją Przedszkola nr 4 starają się wychodzić naprzeciw temu problemowi. - W tej chwili, gdy dzieci 6-letnie muszą pójść do szkoły, zmniejszyła się liczba dzieci w przedszkolu. Ale w to miejsce proponujemy rodzicom dzieci 2,5 letnich żeby zgłaszali się do przedszkola. Jeśli będzie zainteresowanie rodziców i zbierze się odpowiednia liczba chętnych, zostanie utworzony dodatkowy oddział - mówi Elżbieta Pawlaczyk, dyrektor Przedszkola Publicznego nr 4.
Sytuacją poważenie zaniepokojony jest personel przedszkola. Pracownicy mają do pani dyrektor żal o to, że nie informowała ich, w jakiej sytuacji jest placówka.
- Okazało się, że ta sprawa wygląda trochę inaczej niż ją przedstawiała pani dyrektor, która po prostu nie informowała nauczycielek o tym ile jest dzieci, że kilkanaście kart z tego przedszkola trafiło do innej placówki - mówi Tadeusz Agrest, prezes trzcianeckiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Być może tych kilka kart uratowałoby miejsca pracy dwóch przedszkolanek z trzcianeckiego przedszkola.
Władze miasta starają się zachęcać rodziców do oddawania pociech pod opiekę personelu miejskich placówek. Narzekają jednak na brak współpracy ze strony władz podległych im przedszkoli.
- Dyrektorzy są oburzeni, że chcemy zamykać przedszkola, ale to oni powinni przedstawić ofertę. Może rodzice będą chętniej posyłać dzieci w Trzciance, a nie będą zabierać dzieci tam, gdzie jadą do pracy - dodaje wiceburmistrz Zozula.
Pomysł mają za to same pracownice zagrożonego likwidacja Przedszkola nr 4. Jedna z nich mówi: - Jesteśmy w stanie wydłużyć nasz czas pracy, aby rodzice, którzy pracują poza Trzcianka nie musieli wywozić dzieci tam gdzie pracują, a zostawiali je tutaj.
Inna dodaje: - Mamy wiele pomysłów na urozmaicenie czasu dzieciom - są to zajęcia dodatkowe, zajęcia ruchowe z elementami zumby.
Pomysłowość dla personelu przedszkola to teraz oręż w walce o przetrwanie. A wszystko wskazuje, że walka o przedszkolaka między miejskimi placówkami będzie stałym elementem życia placówek.