Sunia przez 5 lat koczowała w lesie nieopodal wsi. Była dokarmiana przez jednych mieszkańców, odganiana przez innych… Pewnie czasem kopnięta albo czymś uderzona… Pewnie nie jeden raz pogryziona przez inne psy…
Co roku, a właściwie dwa razy każdego roku sunia miała szczenięta. Zawsze udawało się wyłapać maluchy, które mamusia bardzo dzielnie odchowywała, broniąc przed innymi psami czy zagrożeniami. Mamusi nigdy nie udało się złapać.
W końcu w tym roku udało się złapać zarówno mamusię jak i jej trzech synków. Dwóch z nich jest już w swoim domu. Jeden oraz mamusia szukają swoich ludzi.
Piesek ma 10 tygodni. Jest odrobaczony i zaszczepiony. To bardzo rezolutny kawaler. Nie lubi zostawać sam w pomieszczeniu, uwielbia towarzystwo zarówno człowieka, jak i innych piesków. Piesek przebywa w domku tymczasowym, więc uczy się czystości w domu. Jest małym słodziakiem. Nie będzie duży, biorąc pod uwagę wielkość jego mamy oraz jego sądzę, że będzie do połowy łydki.
Sunia, nazwaliśmy ją Dzika, również przebywa w domku tymczasowym, gdzie jest uczona, że człowiek to nie samo zło…
Tak mówi o niej jej obecna opiekunka: - Dzikunia robi bardzo duże postępy w socjalizacji. Jest cudowną psinką, strasznie skrzywdzoną przez człowieka, a później przez los, jaki ją spotkał. Życie w lesie strasznie skrzywiło psychikę tej suni. Wystraszona, nieufna, agresywna z powodu paraliżującego strachu. Potrzeby fizjologiczne załatwiała pod siebie. Pierwsze nasze kontakty były bardzo trudne. Sunia leżała właściwie 24 godziny na dobę w jednym miejscu bez ruchu. Próba założenia szeleczek, aby choć trochę zmusić ją do ruchu, wychodząc z nią na spacery, skończyła się dotkliwym pogryzieniem moich rąk. Po 10 dniach wspólnej pracy nauczyłyśmy się trochę sobie ufać. Dzikunia je z mojej ręki, pozwala mi głaskać się, wychodzimy na spacerki, chociaż na dworze boi się wszystkiego. Ale już pięknie utrzymuje czystość. Uczymy się chodzić na smyczy, uczymy się, że świat nie jest okrutny i że ręka głaska, a nie bije. Wyciągaliśmy niezliczone ilości kleszczy, Dzikunia cierpliwie pozwalała sobie na te zabiegi. Ale przy tym zauważyłam u niej na szyi ogromną starą bliznę świadczącą o tym, że ten psiak miał kiedyś wrośniętą obrożę lub sznurek w szyję. Od góry blizna gładka i równa na szerokość ok 2 cm., jednak pod gardłem ma nierówne zrosty i zabliźnienia. Kilka dni temu maleńka pierwszy raz pozwoliła się wziąć na ręce. Na razie tylko ja mogę ją dotykać, innych osób bardzo się boi i nadal się denerwuje.
- Teraz to już i ja mogę głaskać malutką - mówi wolontariuszka Marzena. - Co prawda nie mogę jej wziąć na ręce, czy zbytnio się spoufalać. Ale to i tak duży postęp.
Sunia powoli odzyskuje wiarę w człowieka. Zachowuje czystość w domku. Będzie cudownym psiakiem, towarzyszem dla jakiegoś odpowiedzialnego człowieka, który zechce pokazać jej, że człowiek, swój człowiek, to cudowna sprawa.
Kontakt w sprawie adopcji:
Marzena - 662069053
Małgosia - 512646506