Były wicestarosta pilski Kazimierz Sulima jednak otrzymał posadę w Miejskim Zakładzie Komunikacji. Od 1 czerwca kieruje działem utrzymania ruchu. Konkursu na to stanowisko nie było.
Zmiany personalne w MZK stały się faktem. - Z przykrością muszę powiedzieć, że ziściło się to, o czym mówiliśmy. Panowie odczekali, aż się zakończą wybory prezydenckie i po prostu robią z nas idiotów -mówi Grzegorz Piechowiak z Polski Razem.
Kazimierz Sulima, były wicestarosta pilski z Platformy Obywatelskiej znalazł zatrudnienie w spółce miejskiej. Kieruje działem utrzymania ruchu. O tym niemal miesiąc temu poinformował właśnie Grzegorz Piechowiak. Wówczas sam zainteresowany powiedział, że złożył podanie o pracę do MZK, a władze miasta odsyłały w tej sprawie do prezesa miejskiej spółki tłumacząc, że decyzje podejmuje autonomicznie. - Decyzję w tym zakresie podejmuje pan prezes - mówił Krzysztof Szewc, wiceprezydent Piły.
I podjął. Korzystną dla byłego starosty. - Poszukiwałem na to stanowisko właściwej osoby o bardzo dobrych umiejętnościach rozmowy z dużą grupą pracowników, także trudnych rozmów. I tutaj - nie ukrywam - bardzo ważne jest doświadczenie. Skorzystałem z bazy, którą mamy w zakładzie - mówi Tadeusz Majewski, prezes MZK Piła.
Oznacza to ni mniej ni więcej, że konkursu na to stanowisko nie było. A skoro Kazimierz Sulima złożył wcześniej podanie o pracę, to w tej bazie zakładu już figurował.
Tymczasem kierowcy nie rozumieją decyzji nowego prezesa, bo poprzedni kierownik tego działu sprawdzał się na tym stanowisku. On otrzymał także kierownicze, ale nowe - w dziale systemów informatycznych. Ale oficjalnie kierowcy nie chcieli się wypowiadać na temat zmian kadrowych. Nie chce ich komentować też następca Kazimierza Sulimy.
- Najgorzej jest, jak ktoś komuś zagląda do garnuszka. Ja się nie wypowiadam na temat awansów i zatrudnienia u prezydenta Piły. Wolałbym, żeby on nie komentował naszych zatrudnień. Na pewno są to kontrowersyjne sprawy, tego nikt nie uniknie - mówi Stefan Piechocki, wicestarosta pilski.
Bo w instytucjach powiatowych pracuje już trzech byłych samorządowców, tym razem zaprzyjaźnionych z Porozumieniem Samorządowym, rządzącym w powiecie.
- Jeżeli ktoś przez 4, 8, czy ileś lat funkcjonował tylko w samorządzie, to rzeczywiście potem powrót na rynek jest w jakiś sposób utrudniony. No ale wszyscy muszą sobie jakoś radzić - dodaje Grzegorz Piechowiak.
Ale dlaczego nie na wolnym rynku, tylko w instytucjach samorządowych?