Przypomina przerośnięty koper, ale kontakt skóry z jego sokiem może doprowadzić do poważnych poparzeń. Barszcz Sosnowskiego, o którym mowa doprowadził niedawno do śmierci 67-taki na Śląsku. W naszym regionie również można na niego natrafić.
Pracownicy trzcianeckiego magistratu odnotowali pierwsze w tym roku sprawdzone i potwierdzone zgłoszenie dotyczące występowania w naszym regionie barszczu Sosnowskiego - Barszcz między wsią Osienic a Biała rośnie już co najmniej od 40 lat. Żadnych zgłoszeń, co do oparzeń przez barszcz Sosnowskiego, jednak nie mieliśmy – mówi Agnieszka Ciemachowska, kierownik referatu rolnictwa ochrony środowiska i rozwoju wsi UM Trzcianki.
Konsekwencje zbliżenia się do rośliny mogą być jednak bardzo poważne. - To nie są takie poparzenia jak wrzątkiem, ale są to takie dermatozy, które się trudno leczą , pozostawiają blizny, a występujące na dużej powierzchni ciała mogą powodować nawet zagrożenie życia – mówi dr Paweł Owsianny, zastępca dyrektora Zamiejscowego Ośrodka UAM w Pile
Dermatolog Anna Nowakowska podkreśla, jednak, że takie przypadki należą do rzadkości. Sama nie pamięta by do szpitala zgłosił się ktoś z poparzeniami spowodowanymi kontaktem z barszczem Sosnowskiego. Ważne jest jednak, aby wiedzieć co robić kiedy już do nich dojdzie – Jeżeli są to tylko odczyny rumieniowe, to wystarczą preparaty zewnętrzne w postaci kremów i pianek. Wtedy właściwie ogólne leczenie jest niepotrzebne. Natomiast jeżeli objęta zmianami jest znaczna powierzchni ciała i jeżeli te odczyny mają charakter pęcherzowy - wówczas musimy działać przeciwwstrząsowo, jak na oddziałach leczenia oparzeń – mówi Anna Nowakowska, ordynator oddziału dermatologicznego w Szpitalu Specjalistycznym w Pile.
Tak poważne oparzenia powoduje połączenie wydzieliny z barszczu ze światłem słonecznym. Jeśli skóra ma kontakt z sokiem, a następnie jest wystawiona na promieniowanie, wtedy efekt może być zabójczy. Czasami może dojść do tego przez przypadek. Barszcz czasami mylony jest z arcydzięglem litworem. Takie zgłoszenia odbierali już pilscy strażnicy miejscy. - Lepiej trzy razy pomylić się i pojechać do takiego wezwania, niż raz nie jechać i poznać faktycznie konsekwencje zadziałania takiej rośliny – mówi Wojciech Nosek, komendant Straży Miejskiej w Pile.
*
Barszcz trudno jest pomylić z inną rośliną. Jego wysokość sięga nawet czterech metrów. Ma duże, rozłożyste białe baldachy, ogromne liście i grube łodygi w brązowe plamki. Często występuje na terenach podmokłych. Sprowadzony został w latach 50. jako karma dla bydła i materiał opałowy. Dziś niestety jest niezwykle trudny do wytępienia.- Użycie popularnego Roundup-u, chemicznego zwalczania, czy wykaszania najczęściej nie przynosi skutku. Barszcz jest rośliną inwazyjną i wytwarza dużo nasion, dlatego nawet jeżeli go zniszczymy to po roku, albo dwóch pojawi się z nasion ponownie – mówi dr Paweł Owsianny, zastępca dyrektora Zamiejscowego Ośrodka UAM w Pile.
Możliwe, że niedługo to się zmieni, bo Zamiejscowy Ośrodek UAM w Pile jest regionalnym koordynatorem programu zwalczania barszczy kaukaskich. Program ma doprowadzić do stworzenia skutecznej metody niszczenia tej rośliny. UAM w Pile pracuje nad tą metodą wraz z Centrum Badań Kosmicznych przy Polskiej Akademii Nauk.