Seria włamań w naszym regionie nadal trwa. W samym Dziembówku doszło do ośmiu kradzieży. Włamywacze na razie są nieuchwytni, a mieszkańcy wsi - przerażeni.
Dla złodzieja nawet uchylone okno, to jak otwarte na oścież drzwi. Nic więc dziwnego, że z takiego zaproszenia we wsi Dziembówko skorzystał aż ośmiokrotnie jednej nocy. I nieźle się obłowił.
- Z jednego pudełka zginęła złota bransoletka, około trzy i pół tysiąca wartości, męski sygnet i jeszcze jakiś tam wisiorek. A w szufladzie naruszone zostały zbiory numizmatyczne - mówi jeden z poszkodowanych.
Zastanawiający wydaje się fakt, że nieproszonego gościa żaden z mieszkańców wioski nie zauważył. Nawet pies go nie wyczuł. Zwykle czujny, tym razem nie uchronił swoich właścicieli przed złodziejami, którzy przetrząsając mieszkania musieli narobić niezłego rabanu.
- Złodziej - widmo? A może gaz? - zastanawiają się mieszkańcy i nie śpią o nocach
- Już cały czas zamykam okno. Czy ciepło, czy zimno stale zamykam okna na noc - mówi mieszkaniec wsi.
O taką ostrożność policja apeluje też do innych mieszkańców regionu. Do podobnych włamań w ostatnim czasie doszło też w Ujściu i Chodzieży.
- Wystarczy dosłownie kilka minut, aby no nasze mienie wpadło w niepowołane ręce - mówi kom. Andrzej Latosiński z KPP w Pile.
Mieszkańcy Dziembówka, mądrzy po szkodzie, teraz nawet sami patrolują nocami ulice wioski. Żeby czuć się bezpieczniej chcą zwrócić się do gminy z prośbą o doświetlenie ulic przez całą noc.
Jednak nawet jeśli pod latarniami w Dziembówku zrobi się jaśniej, a policja w końcu ujmie włamywaczy, cały czas warto pamiętać o tym, że to okazja czyni złodzieja. I lepiej nie pozostawić jego ewentualnym następcom takich zaproszeń.
Natalia Banaszkiewicz