Z niezaspokojonej skłonności do spotkań, czy z poczucia lekceważenia? Skąd się wzięły nieporozumienia na linii Rada Miejska – burmistrz Złotowa? Burmistrz proponuje plan inwestycyjny, rada go odrzuca i sama układa nowy. Bo burmistrz się nie chciał spotkać...
- To był po prostu bubel... - mówi Krzysztof Żelichowski, przewodniczący Rady Miejskiej w Złotowie o planie inwestycyjnym, przygotowanym przez burmistrza. Plan ten radni odrzucili. – Wyszły takie rzeczy, których my jako radni nie mogliśmy przyjąć. Były tam powstawiane plany zagospodarowania przestrzennego i inwestycje, które były już uchwalone. Nie mogliśmy się na to zgodzić - dodaje..
Innego zdania jest burmistrz, który opowiada o kulisach powstania dokumentu. Pierwszym jego etapem była analiza ulotek wyborczych radnych.
– Drugim etapem było spotkanie ze wszystkimi radnymi, podczas którego punkt po punkcie nanosiliśmy uwagi. Materiał został rozesłany do radnych i czekałem na zwrot. Ten zwrot długo nie następował - mówi Adam Pulit, burmistrz Złotowa.
I w tym momencie zaczęły się schody. Burmistrz czekał na odpowiedzi radnych, a radni czekali na zaproszenie burmistrza.
– Brakuje nam tego kontaktu z panem burmistrzem, rozmowy o jego planach, które chciałby zrealizować - mówi Krzysztof Kulasek, radny złotowski. A przewodniczący Żelichowski dodaje: – Z panem burmistrzem nie mamy kontaktu, pana burmistrza nie ma...
Skargi te burmistrz przyjmuje ze zdziwieniem i bezradnie rozkłada ręce. – Przecież to jest gabinet otwarty dla każdego! - przekonuje burmistrz Pulit. I twierdzi, że każdy z radnych, kto ma taką potrzebę, zostanie przyjęty i wysłuchany. – Jeżeli radny wychodzi z inicjatywą, ma konkretne problemy, nigdy nie zdarzyło się, żebym w takiej sytuacji odmówił spotkania. To są osoby, których nie wolno lekceważyć.
Niestety poczucie zlekceważenia jest niemierzalne, a skłonności do spotkań radnych z burmistrzem są zupełnie różne i ich częstotliwość nie wszystkim odpowiada. Radni postanowili więc spotkać się we własnym gronie i opracować plan inwestycyjny.