Do Sejmu wróciła tak zwana ustawa rozwodowa. Wczoraj miało być dokończone pierwsze czytanie ustawy na mocy której Piła mogłaby się wydzielić ze struktur powiatu pilskiego. Dziś projekt miał trafić do komisji, a już w piątek pod ostateczne głosowanie. Jednak ten punkt wciąż przesuwa się w porządku obrad. Ustawie sprzeciwiają się pilscy posłowie ze wszystkich partii, poza Platformą Obywatelską.
- To nie są głosy z Piły. Dlaczego ktoś kto mieszka w Poznaniu, w Warszawie chce nam zabronić tak czy inaczej sytuować się, rozwijać? - mówi Piotr Głowski, prezydent Piły. Mowa o pilskich posłach. A właściwie o posłach z pilskiego okręgu wyborczego. - Czyli pan Romuald Ajchler z Sierakowa, pan Stanisław Kalemba z Poznania, pan Maks Kraczkowski z Warszawy, pan Jacek Najder z Wągrowca... - wylicza prezydent.
Ci właśnie posłowie są przeciwni ustawie, na mocy której Piła mogłaby się wydzielić z dotychczasowych struktur powiatu pilskiego i stać się miastem na prawach powiatu grodzkiego. Prezydent apelował do nich, by nie blokowali tej ustawy.
- Zwracam uwagę, szczególnie tym posłom, którzy mieszkają daleko, albo bardzo daleko od Piły i którzy przez 5 lat nie trafili do mojego biura z pytaniem w czym mogą pomóc, by teraz nie przeszkadzali. I to jest moje minimum i jeśli mogą pomóc to powinni w tej chwili prosić swoje kluby o poparcie czegoś, co będzie służyło Pile i rozwojowi całego subregionu. Przejdą do historii pozytywnie - mówi Piotr Głowski.
Bo zdaniem samorządu miejskiego ustawa oznacza same plusy dla miasta i jego mieszkańców. Mieszkańcy innych gmin, leżących w powiecie pilskim nie odczują zmiany – przekonują samorządowcy
- Dzięki temu, że Piła weźmie ze sobą ten bagaż, na który tak narzeka już dzisiaj pan starosta, instytucji oświatowych, zdrowotnych, do których on musi dopłacać, nam przyjdzie łatwiej zarządzanie tym majątkiem - mówi Rafał Zdzierela, przewodniczący Rady Miasta Piły.
Przeciwni są nieustannie samorządowcy powiatowi. Starosta w emocjach tuż po ogłoszeniu tego pomysłu mówił... - To mi przypomina historię z czarnego kryminału, gdzie ubrany złoczyńca z wyciętymi w rajstopach oczkami napada na demokratycznie spacerującą ludność - mówi Franciszek Tamas.
To zamach na demokrację, bo stracą na tym mniejsze, a co za tym idzie biedniejsze od Piły miejscowości – uważają także politycy opozycji. Dlatego, pomimo apelu prezydenta, wezwani posłowie nie zamierzają zmieniać zdania. Glosowanie przeciwko tej ustawie deklarują pilscy posłowie PSL, SLD i PiS
- Jesteśmy posłami z okręgu pilskiego, zajmujemy się jego sprawami i podejrzewam, że wszyscy którzy zostali wymienieni przez pana prezydenta głosują z jak najlepszymi intencjami. To że ja jestem urodzonym warszawiakiem, a pan Szejnfeld pochodzi z Szamocina, a nie z Piły, a inni posłowie z innych części Polski, czy Wielkopolski ma tu najmniejsze znaczenie - mówi Maks Kraczkowski, poseł PiS
Ten projekt ustawy wywołuje emocje tylko w regionie pilskim. A kandydaci w wyborach na pewno uczynią sobie z tego kampanię wyborczą – twierdzą publicyści.
- Pewnie pan prezydent, by jej nie zwoływał, gdybyśmy nie mieli rozpoczynającej się kampanii wyborczej i to jest jednak wynik pewnego spolaryzowania. Próba poszukania elektoratu, czy wskazania elektoratu, albo wskazania mieszkańcom Piły polityków. Czyli partii która jest za tym, by jednak Piła wyodrębniła się z powiatu - mówi Marek Barabasz, Tygodnik Nowy.
Z ustawy mogłyby skorzystać wszystkie miasta powyżej 70 tysięcy mieszkańców. Dlatego publicyści nie mają wątpliwości, że ustawa będzie wracać do Sejmu jak bumerang.
- I prezydent i jego ekipa nie dopuści do tego, będzie po prostu działać dalej, będą składane kolejne wnioski - mówi Piotr Gadzinowski, Z Pierwszej Ręki.
Jeśli nie zmieni się nic w porządku obrad, to pierwsze czytanie ustawy dokończone zostanie w piątek. Później projekt znów trafi do komisji sejmowej i następnie pod głosowanie. Nie wiadomo jednak kiedy, bo ten punkt już kilka razy spadał z gotowego porządku obrad. Wygląda na to, że ta ustawa rozgrzewa emocje tylko posłów z pilskiego okręgu.