Dyrektor Wałeckiego Centrum Kultury odwołana ze stanowiska. Po ośmiu latach pracy pozostały jej tylko pamiątki, dyplomy i podziękowania.
Wszystko to wylądowało w kartonie. Teraz była dyrektor nawet nie ma wstępu do swego gabinetu. - Czuję się po prostu zaskoczona - mówi Małgorzata Laskowska-Iwanowicz, była dyrektor Wałeckiego Centrum Kultury.
Decyzja o odwołaniu jej ze stanowiska dyrektora Wałeckiego Centrum Kultury była jak grom z jasnego nieba. - Nie spodziewałam się takiej formy wypowiedzenia. Pani wiceburmistrz przyszła rano i wręczyła mi odwołanie. Zabrano mi laptopa, poproszono o spakowanie się i opuszczenie stanowiska pracy - mówi Małgorzata Laskowska-Iwanowicz.
Była dyrektor uważa, że przedstawione jej powody odwołania są bezpodstawne. Innego zdania są jej przełożeni. - Brakowało wszelkich procedur dotyczących szczególnie spraw finansowych w tej jednostce. Brakowało także kontroli czasu pracy, wszelkiej dokumentacji - to podlegało kontroli - mówi Joanna Rychlik-Łukaszewska, zastępca burmistrza Wałcza.
Między mieszkańcami Wałcza trwa dyskusja, czy aby na pewno przyczyna leży po stronie merytorycznej, czy też dotyczy prywatnych konfliktów. Nad tym także zastanawia się redaktor naczelny Pojezierza Wałeckiego. - Czy w grę wchodziły takie powody merytoryczne? Na razie wszyscy obracamy się w sferze domysłów, gdybań. Myślę, że formułowanie jakichś ostatecznych wniosków jest jeszcze trochę przedwczesne - mówi Tomasz Chruścicki, redaktor naczelny Pojezierza Wałeckiego.
Burmistrz Wałcza tłumaczy, że powody odwołania szefowej placówki kulturalnej nie są osobiste. - Pani dyrektor nie spełniała warunków umowy, która została z nią zawarta. I to jest jedyny powód jej zwolnienia, o innych mi nie wiadomo - mówi Bogusława Towalewska, burmistrz Wałcza.
Odwołana dyrektor już zapowiada, że nie zamierza składać broni. Nie wyklucza walki w sądzie o przywrócenie na to stanowisko.
Klaudia Michalska