Podczas sesji Rady Miasta Piły przez ponad dwie godziny radni dyskutowali o planowanej reformie oświaty. Prezydent wystosował do premier Beaty Szydło apel, w sprawie zaniechania zmian w systemie edukacji. Pozostawienie sześciolatków w przedszkolach i likwidacja gimnazjów uderzy w budżety samorządów.
Prezydent Piotr Głowski wyliczał negatywne skutki planowanej reformy. Jego zdaniem nie obejdzie się bez zwolnień - nie tylko nauczycieli, ale i kadry niepedagogicznej. - Policzyliśmy bardzo dokładnie, jakie będą skutki zmian i one oczywiście dotyczą gminy, pracowników, ale przede wszystkim uczniów, jakości nauczania i tego, w jaki sposób będą mogły funkcjonować rodziny, np. wtedy kiedy nie będzie miejsc w przedszkolach, a to nam niechybnie grozi - mówił prezydent Piły. Dlatego też wystosował apel do premier i minister edukacji, by zaniechać planowanej reformy. W samej tylko Pile zamiast tysiąca przedszkolaków przyjętych zostanie tylko 200 dzieci. Natomiast w przyszłym roku do pierwszej klasy pójdzie tylko 164 dzieci, zamiast ponad tysiąca. A dodanie dwóch klas w szkołach podstawowych spowoduje wydłużenie lekcji w szkołach nawet do godziny 18-tej.
Prezydent obawia się też, że trzeba będzie zwracać dotacje unijne, choćby za termomodernizację gimnazjów. Dlatego ten apel poparli niemal wszyscy radni. - W pełni popieram apel, jako związkowiec nauczycielstwa polskiego, jako pilanka, jako nauczycielka wychowania przedszkolnego, jako obywatelka tego miasta. Nie może być tak, że rozwalamy to, co już przygotowano po tylu dyskusjach, po tylu zwadach. Podstawą myślenia jest, żeby iść do przodu, a nie rujnować - mówiła Wiesława Sztaba, radna SLD.
Z kolei senator Platformy Obywatelskiej zaapelował do radnych o zbieranie podpisów pod petycją, aby rząd wycofał się z tych zapowiedzi. - Nie może być tak, że zabraknie miejsc w przedszkolach. Nie możemy zgodzić się na obniżenie szans edukacyjnych polskich dzieci i młodzieży, także młodzieży niepełnosprawnej, chcemy więc zebrać podpisy pod petycją wyrażającą sprzeciw dla tych zmian. Boimy się, że tego sprzeciwu rząd nie przyjmie i będzie chciał robić swoje - mówił Mieczysław Augustyn, senator PO.
Przeciwny apelowi prezydenta był radny Porozumienia Samorządowego. Dziwił się Platformie, która także wbrew opinii rodziców 6-latków przygotowała ustawę, która zmusiła maluchy do podjęcia obowiązku szkolnego. - Apel senatora Augustyna, który chce zbierać podpisy jest nietrafioną decyzją, bo o tym, że 6-latki nie powinny pójść do szkoły jest mowa przynajmniej od roku i w tej sprawie były już zbierane podpisy, a co poprzedni rząd zrobił? To każdy wie - mówił Zbigniew Pyziak, radny Porozumienia Samorządowego. - Ja spotykam się również z młodzieżą szkół ponadgimnazjalnych i słyszę, że po zapowiedzi likwidacji gimnazjów zazdroszczą tym dzieciom, które są w 2 czy 3 klasie, że nie będą musiały przechodzić przez gimnazjum.
Bo zdaniem radnego w gimnazjach jest zbyt dużo patologii, związanych choćby z agresją wśród rówieśników, czy alkoholem, narkotykami i dopalaczami.Tymczasem prezydent przekonywał, że w Pile zaczęto sobie z tymi problemami radzić coraz lepiej.
Radni apel przegłosowali. Zostanie on wkrótce wysłany do premier Beaty Szydło i minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej.
fot. archiwum