Para z Trzcianki w czerwcu sfingowała kradzież swojego auta i wyłudziła w ten sposób ponad 100 tysięcy odszkodowania. Policjanci pracowali nad sprawą pół roku, wreszcie udało im się znaleźć dowody na to, że do kradzieży w ogóle nie doszło.
Sprawa swój początek miała w czerwcu. Policjanci z Trzcianki przyjęli zgłoszenie kradzieży samochodu Audi A6 o wartości około 100 tysięcy złotych. Pojazd miał zniknąć pod nieobecność właścicieli, z terenu ich posesji. Z relacji właścicieli wynikało, że gdy doszło do kradzieży, nie było ich w domu. Twierdzili, że byli wówczas na wczasach.
Rutynowe czynności prowadzone przez policjantów nie przynosiły skutków. Do czasu, gdy śledczy nie zaczęli podejrzewać, że kradzieży w ogóle mogło nie być, a właściciele wymyślili całe zdarzenie, by wyłudzić ubezpieczenie. To właśnie w tym kierunku podjęli kolejne czynności. Trop okazał się trafiony.
Po niespełna pół roku 35-letniej kobiecie i 38-letniemu mężczyźnie postawiono zarzuty oszustwa ubezpieczeniowego, składania fałszywych zeznań i zawiadomienia o przestępstwie nie popełnionym.
Mężczyzna znany był już wcześniej policji, kobieta „wpadła” po raz pierwszy.
- Oboje podejrzani przyznali się do zarzucanych im czynów, złożyli wyjaśnienia, w których podali powody i okoliczności, w których doszło do sfingowania kradzieży. Oprócz kary więzienia, będą też musieli zwrócić wyłudzone pieniądze, ponieważ w czasie trwania śledztwa firma ubezpieczeniowa wypłaciła ponad 100 tysięcy złotych z polisy - mówi Wojciech Michałkiewicz, rzecznik czarnkowskiej policji.