Renata Adamczyk, była pracownica jednego z marketów w Pile, po niesłusznym posądzeniu o kradzież i dyscyplinarnym zwolnieniu wytoczyła proces jednej z popularnych sieciówek.
Okazuje się, że warto walczyć o swoje prawa nawet z takim gigantem, gdyż proces pokrzywdzona finalnie wygrała. Sąd bowiem odrzucił apelację koncernu, który odwoływał się od pierwszego wyroku. Tamten również był korzystny dla pokrzywdzonej.
- No pewnie, że się cieszę. Tym bardziej wygrać z taka firmą. Z koncernem - mówi Renata Adamczyk. - Wszyscy mi mówili, że w Poznaniu totalnie nie mam szans. Że tam pracownik nie wygrywa. Nerwy i mój stres był przeogromny. Tym bardziej, że broniłam się sama, bez żadnego adwokata.
I udało się. Sąd Okręgowy w Poznaniu odrzucił apelację od wyroku, który zapadł w pilskim sądzie pracy.
Jak doszło do sprawy? Kobieta pełniła funkcję zastępcy kierownika w jednym z pilskich marketów. Podczas pracowniczych zakupów po zamknięciu sklepu wyłożyła w pośpiechu produkty na taśmę. Podała siedzącej przy kasie koleżance portfel i poprosiła, aby ta skasowała produkty. W koszu została jednak zgrzewka wody o wartości ok 5 zł. Kasjerka jej nie zauważyła. Niestety, tego feralnego wieczoru odbyła się kontrola zakupów. Na paragonie brakowało zgrzewki wody. Przełożeni posądzili kobietę o kradzież i dyscyplinarnie zwolnili.
Pani Renata dochodziła swoich praw od stycznia. Finalnie sąd przyznał jej rację. Teraz koncern musi jej wypłacić trzymiesięczne wynagrodzenie i dodatkowo 5 tys. zł.