Fałszowała umowy byłych klientów i wyłudziła ponad 400 tysięcy złotych. Małgorzata L. przez cztery lata okradała bank, w którym pracowała.
Brała pożyczki na inne osoby. Część pieniędzy wydawała na swoje potrzeby, a za resztę spłacała poprzednie zadłużenia. - Wykorzystując dane klientów banku podrobiła podpisy klientów, podała nieprawdziwe oświadczenia o ich miejscu zatrudnienia i zarobkach. I w sumie doprowadziła do udzielenia 85 kredytów, wyłudzając te pieniądze na szkodę banku - tłumaczy Radosław Gorczyński, prokurator rejonowy w Trzciance.
Pracownica banku udzielała pożyczek klientom oczywiście bez ich wiedzy. Fałszowała ich podpisy, a później przelewała pieniądze na swoje konto. Były to różne kwoty - od kilkuset złotych, do nawet 23 tysięcy. Kobieta jednak zaczęła spłacać zadłużenia, ale na spłatę tych zobowiązań zaciągała kolejne – znów na szkodę klientów. Wpadła, bo prawdopodobnie przeoczyła daty spłat rat kilku kredytów. Wówczas, oszukani klienci otrzymali ponaglenia z banku i tym sposobem jej oszustwo wyszło na jaw. Poszkodowani zgłosili sprawę policji.
Pracownica banku usłyszała zarzut fałszowania dokumentów i wyłudzenia pieniędzy. Małgorzata L. Przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze. Prokurator zaproponował rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Kobieta zobowiązała się także oddać wszystkie ukradzione pieniądze. Straciła też pracę, a prokurator wystąpił do sądu, żeby dodatkowo zakazał jej pracy w banku przez następnych 5 lat.