Amputacja przedramienia oraz czterech palców i dwóch kości stopy, a także liczne złamania w obrębie twarzoczaszki – to konsekwencja wypadku, który przeżyła 18-letnia dziś Ola spadając z wysokości 10 metrów z wiaduktu na torowisko. Dziś jej rodzina zbiera środki na zakup bardzo drogiej, specjalistycznej protezy ręki. Ola to bohaterka akcji „Mały procent - duża sprawa”
26 sierpnia 2014 roku – tej daty rodzina Oli nie zapomni nigdy. Ona sama tego dnia nie pamięta w ogóle: - Mam tylko taki urywek, że spadam, spadam i próbuje się czegoś chwycić. Nie mogę, mam tylko taką przelotną myśl, że za mało przeżyłam i że muszę jeszcze żyć - opowiada Ola Wojciechowska.
I tej myśli choć nieprzytomna, kurczowo się trzymała... Tamtego dnia 16-letnia wówczas Ola weszła na przęsło wiaduktu, gdzie została porażona prądem. Uderzyło w nią 15 tys. woltów i spadła z 10 metrów wprost na torowisko. Twarzą na szynę... – Za chwileczkę przejeżdżał pociąg, koledzy musieli ją zdjąć szybciutko z tego torowiska - dodaje Iwona Wojciechowska, mama Oli.
Koledzy zdali egzamin w tej niezwykle trudnej sytuacji. Wezwali pogotowie i powiadomili rodzinę Oli. Tego, co Wojciechowscy usłyszeli w szpitalu, nie życzą żadnemu rodzicowi – Ola miała umrzeć w każdej chwili. Równie przerażeni jak rodzice, byli też przyjaciele dziewczyny. – Szok, uklękłam na kolana i się po prostu modliłam. Nie wiedziałam co myśleć, co czuć, po prostu płakałam i się modliłam i wierzyłam, że Ola może żyć - wspomina Monika Mrotek, koleżanka Oli.
Ta wiara nie odstępowała też rodziców, choć strach towarzyszył im cały czas. – Bałem się zasnąć, bo czułem, że jak zasnę, przyjdzie się pożegnać - nie kryje emocji Krzysztof Wojciechowski, tata Oli.
Walka o życie Oli trwała długo. Trzy tygodnie była utrzymywana w śpiączce, amputowano jej lewe przedramię oraz cztery palce i dwie kości lewej stopy. W sumie w szpitalach spędziła trzy miesiące. Jej życie cały czas było zagrożone. – Miała dwa razy odbarczany mózg, miała połamaną całą twarzoczaszkę, a oczy, uszy i usta to naturalne otwory, przez które mogło dojść do zakażenia mózgu - tłumaczy tata Oli.
W walce o swoje zdrowie, jak podkreślają najbliżsi, Ola była niezwykle dzielna. A jej optymizm był zauważalny z każdym niem coraz bardziej. - Z każdymi następnymi odwiedzinami widać było tą zmianę nastawienia do życia w jej zachowaniu, zaczynała żartować, śmieć się z nami, rozmawiać coraz swobodniej, jakby się przyzwyczajała do obecnego stanu - dodaje Weronika Ozga, koleżanka Oli.
I tak było rzeczywiście. Ola sama twierdzi, że szybko zaakceptowała swój stan. – Powoli to do mnie dochodziło, dochodziło, aż w końcu przyjęłam to, pogodziłam się z tym - przyznaje Ola.
I sama mów, że chce czerpać z życia pełnymi garściami. Dzisiaj chodzi do liceum, które przez wypadek rozpoczęła z rocznym opóźnieniem. Po lekcjach znajduje czas na zajęcia z rysunku. – Ma te predyspozycje, więc ten kierunek studiów, który sobie wybrała, to myślę, że jest możliwe, żeby tam się dostała, tylko jeszcze trochę pracy przed nią - przekonuje Lucyna Pach, nauczycielka malarstwa.
Mowa o wymarzonej architekturze, na którą Ola chciała by zdawać. Za nim jednak do tego dojdzie, rodzice Oli chcieli by aby Ola nie miała prawie żadnych ograniczeń. Proteza, którą nosi dzisiaj, to proteza kosmetyczna - nie ma żadnych funkcji, poza tym, że odwraca uwagę od niepełnosprawności. Protezę o pełnym zakresie ruchu chcieli by kupić rodzice dziewczyny. Koszt zakupu to co najmniej 70 tys. zł, a to ciężar nie do udźwignięcia. Rodzice jednak postanowili, że swego dopną. Czego się przecież nie robi, żeby pomóc spełnić marzenie córki. A Ola marzy: - O dobrej przyszłości, żeby wszystko się jakoś ułożyło i żeby w końcu zostawić jeden etap swojego życia za sobą.
W zakupie protezy rodzinie Oli pomóc może każdy. Wystarczy Wystarczy 1 procent swojego podatku przekazać na rzecz Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym SŁONECZKO, wpisując nr KRS 0000186434 oraz nr subkonta Oli 381/W.