Na bruk nie pójdzie nikt – obiecują samorządy. Co najwyżej nie przedłużone zostaną właśnie wygasające krótkoterminowe umowy. Pozostali jeżeli stracą etaty w szkole, najprawdopodobniej znajdą je w przedszkolach – taki jest bilans, nie do końca jeszcze jasnej sytuacji związanej z możliwością nieposłania 6-latka do szkoły.
Samorządy ciągle jeszcze liczą. Liczą dzieci i liczą na to, że rodzice jeszcze zmienią zdanie. Bo w związku z daniem rodzicom możliwości wyboru, przed organami prowadzącymi postawiono duże wyzwanie natury organizacyjnej. Najwięcej obaw mają nauczyciele, obaw oczywiście o pracę. - Na pewno stracą prace nauczyciele, którzy mają umowy na jeden rok, te umowy nie zostaną im przedłużone. Od dyrektora placówki będzie zależało jak sobie poradzi z problemem nauczycieli, którzy mają umowy na czas nieokreślony - tłumaczy Ewa Czopek, przewodnicząca ZNP w Pile.
Wyjście z tej sytuacji może okazać się jedno. I takie zastosowane zostanie m.in. w Złotowie, gdzie do I klasy pójdzie tylko sześćdziesięcioro 6-latków, reszta trafi do przedszkola. - Będzie potrzeba zatrudnienia w przedszkolach, wiadomo że oddziały muszą mieć swoją obsadę. Przede wszystkim będziemy szukać wśród nauczycieli nauczania początkowego, którzy mają uprawnienia do prowadzenia grup przedszkolnych - mówi Małgorzata Chołodowska, wiceburmistrz Złotowa.
Podobnie stanie się w Wałczu, gdzie w poszukiwaniu miejsc przedszkolnych dla trzylatków, władze miasta chciały aby 6-letnie przedszkolaki uczyły się w budynku szkoły podstawowej. Na takie rozwiązanie nie zgodzili się jednak rodzice. Obecnie zagrożonych jest od 3 do 5 etatów nauczycielskich, ci jednak będą pierwszymi kandydatami do pracy w przedszkolu. – To są fachowcy tej samej branży, więc nauczyciele będą przesuwani i będziemy się starali ich zagospodarować w miarę możliwości - zapewnia Bogusława Towalewska, burmistrz Wałcza.
Zdaje się, że choć rodzice dzieci 6-letnich mieli o ich edukacji zdecydować do końca marca, to ciągle jest wiele niewiadomych. Samorządy po cichu liczą na to, że jeszcze przed końcem wakacji część rodziców jednak zapisze swoje pociechy do szkoły. Tak między innymi jest w Pile. – Bardzo liczymy jeszcze na to, że rodzice dzieci 6-letnich rozważą możliwość posłania swoich dzieci do szkoły, bo warto - przekonuje Sebastian Dzikowski, dyrektor Wydziału Oświaty, Kultury i Sportu w Urzędzie Miasta w Pile.
Podobnie samorząd Trzcianki wierzy w to, że część rodziców zmieni zdanie. Ostateczne zatwierdzenie arkuszy organizacyjnych ma nastąpić w maju, ale i tak do ostatnich dni wakacji każdy młody człowiek zostanie przyjęty do szkoły, bo na razie sytuacja nie wygląda zbyt obiecująco. – W szkole nr 2 będą dwie pierwsze klasy, w szkole nr 3 ma być jedna, w Białej prawdopodobnie będzie jedna pierwsza klasa, a w Łomnicy nie wiem, czy w ogóle otworzymy pierwszą klasę, bo z tego, co nam wiadomo, to tam jest zaledwie troje, czy pięcioro chętnych dzieci - mówi Grażyna Zozula, wiceburmistrz Trzcianki.
A chętnych z otwartymi rękami przyjmie każda szkoła i to niezależnie od ich ilości. Szkoły na przyjęcie najmłodszych są przygotowane, bo od lat małymi krokami zbliżały się do tego, że we wrześniu 2016 do podstawówki miały pójść wszystkie 6-latki, a różnice w subwencji na przedszkolaka i ucznia podstawówki są ogromne. Samorządy na jedno dziecko w przedszkolu dostają niecałe 1400 zł, podczas gdy na ucznia szkoły podstawowej blisko 5400 zł.