Nie milkną komentarze po tym, jak prezydent Piły wypowiedział dwie umowy o współpracy ze starostą. Jedna dotyczy podziału w organizacji uroczystości państwowych, a druga mówi o współpracy kulturalnej i promującej miasto i powiat.
Wszelkiego rodzaju uroczystości państwowe organizuje prezydent, burmistrz, wójt – tak mówi Konstytucja. W Pile było jednak inaczej, bo prezydent scedował ten obowiązek częściowo na powiat. Na mocy porozumienia zawartego pomiędzy Piotrem Głowskim, a byłym starostą Mirosławem Mantajem – oba samorządy dzieliły się organizacją po połowie. Od stycznia do lipca gospodarzem uroczystości był prezydent, a w drugiej połowie roku starosta. Teraz jednak Piotr Głowski umowę wypowiedział, bo...
- Starosta wielokrotnie w ostatnim czasie, niezgodnie z naszymi decyzjami postępował z interesem miejskim. Można też dodać, do tego co najmniej dwie sytuacje, które kompromitowały miasto na arenie krajowej. Nie jest to dobre, gdy osoby z jednej strony występują i aktywnie pokazują miasto w złym świetle, a za chwilę prowadzą uroczystości miejskie - tłumaczy Piotr Głowski, prezydent Piły.
Z tych samych powodów prezydent zerwał umowę o wspólnym promowaniu miasta i powiatu. Miał do tego prawo.
Ale jak podkreśla starosta, on tej decyzji nie rozumie i jest mu z tego powodu smutno.
- Myślę, że mogą z tego przede wszystkim wyniknąć niepotrzebne koszty. Naprawdę nasze środki publiczne powinny być wydatkowane w sposób optymalny, dla dobra naszych mieszkańców, ale i celnych inicjatyw. Nie ma sensu pokazywać, kto tu jest ważny, kto koło kogo stoi. Powiem jeszcze raz: dla mnie obecność prezydenta osobiście w niczym nie przeszkadza - zapewnia Eligiusz Komarowski, starosta pilski.
Zerwanie tych umów jednak nie skutkuje tym, że obaj panowie nie będą już wspólnie widywani podczas uroczystości, ale to ostatecznie prezydent będzie dobierał listy gości i dbać będzie też o oprawę uroczystości.
