Nie widać go i nie czuć. Jednak potrafi zabić w bardzo szybkim czasie. Czad- zmora okresu grzewczego zaczął zbierać swoje żniwo.
W domach brakuje czujników obecności wysokiego stężenia tlenku węgla. Gdyby taki czujnik znajdował się w mieszkaniu 61-letniego mieszkańca Trzcianki, prawdopodobnie nie doszłoby do tragedii.
- Kiedy policjanci udali się do miejsca zamieszkania tego mężczyzny, weszli do środka. Okazało się, że mężczyzna ten leży w kuchni na podłodze i nie daje żadnych oznak życia. - mówi Ilona Kołodeńska, oficer prasowy KPP w Czarnkowie
Mieszkanie było zadymione, jednak ze wstępnych ustaleń wynika , że mężczyzna zmarł kilka godzin wcześniej. Prawdopodobnie na skutek wysokiego stężenia czadu w pomieszczeniu.
- Pan włożył do piecyku typu koza poduszkę prawdopodobnie z pierzyną, która zatkała przelot do komina i usnął. - tłumaczy Arkadiusz Siwiak – kominiarz z Trzcianki
Takie przypadki to zmora sezonu grzewczego. Niewłaściwy opał, nieczyszczony komin a także oszczędzanie na zakupie specjalnych czujek powoduje, że obrona przed tak zwanym cichym zabójcą jest wręcz niemożliwa.
- Jest to o tyle niebezpieczny gaz, że on jest wiadomo bezwonny, bezzapachowy, nie widać go mówiąc kolokwialnie i nie czuć. Szczególnie dochodzi do takich wypadków w najmniej spotykanych momentach. - przedstawia kpt.Arkadiusz Żyliński, zastępca dowódcy JGR Trzcianka
Tlenku węgla bez specjalnych urządzeń nie można wykryć samodzielnie. To co dzieje się z naszym organizmie podczas zatrucia również nie jest jednoznaczne.
- Początkowo bóle głowy. Jeśli stężenie tlenku węgla rośnie we wdychanym powietrzu, rośnie we krwi. Dochodzi do wyparcia tlenu który jest przenoszony we krwi. - tłumaczy Piotr Bera, chirurg Szpitala Powiatowego w Trzciance
Tlenek węgla łączy się z krwią dwieście razy mocniej niż sam tlen. U zatrutego dochodzi do pełnego niedotlenienia organów co powoduje nagłą i cichą śmierć. Służby mundurowe apelują aby dbać o miejsca spalania oraz zaopatrzyć się w czujki. Bo cena takiego urządzenia nigdy nie dorówna cenie ludzkiego życia.