45-latek walczył o życie w pilskim szpitalu. Mężczyzna spadł z wysokości około tysiąca metrów podczas skoku spadochronowego. Skoczek najprawdopodobniej popełnił błąd przy wyskoku z samolotu.
Wczoraj poznański oddział Związku Polskich Spadochroniarzy na pilskim lotnisku prowadził skoki szkoleniowe. Jednym z uczestników był 45-letni mieszkaniec gminy Ujście dla którego miał to być czwarty skok. Podczas niego doszło jednak do tragedii. Mężczyzna spadł z wysokości około tysiąca metrów.
- Policjanci podczas wykonywanych czynności ustalili, że prawdopodobnie przyczyną tego zdarzenia był tzw. błąd w ułożeniu, a więc spadochron otworzył się prawidłowo natomiast mężczyzna zamiast skoczyć tyłem obrócił się nieco w lewą stronę - informuje podkom. Żaneta Kowalska, rzecznik prasowy pilskiej policji.
Spadochron zahaczył o jego rękę. W efekcie się nie rozwinął i mężczyzna zaczął się kręcić wokół własnej osi I spadać. 45- latek miał jednak odrobinę szczęścia. Spadł w konary drzewa. To prawdopodobnie zamortyzowało jego upadek. W stanie ciężkim trafił do pilskiego Szpitala Specjalistycznego. Dziś już jego stan się zaczął poprawiać.
- Dzisiaj będzie przekazywany na oddział torakochirugii. Dzisiaj też można ocenić jego stan jako średni natomiast bezpośrednio w tej chwili jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - mówi Rafał Szuca, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Pile.
Skoczek zaledwie od dwóch tygodni był członkiem Związku Polskich Spadochroniarzy, szkolenie natomiast odbył w szkole spadochronowej z Inowrocławia. Uczestnicy imprezy przeszli kilkugodzinny kurs pod okiem wykwalifikowanych instruktorów.
- To jest kwestia treningu. Takie sytuacje zawsze mogą się zdarzyć, jest to sport ekstremalny ale zdarzają się niezwykle rzadko - mówi Michał Żmuda, prezes poznańskiego oddziału związku polskich spadochroniarzy.
Jest to pierwszy od trzech lat wypadek związany z lotnictwem w Pile. Wówczas to podczas zawodów zderzyły się dwa szybowce. Pilot jednego z nich zginął na miejscu.