Mieszkańcy odcięci od świata. Brak możliwości wyjazdu z własnej posesji, podjazd dla wózków z wysokim krawężnikiem i chodnik wchodzący niemal do mieszkań. Tak wygląda droga wojewódzka nr 182 w Ujściu – po remoncie. Mieszkańcy się skarżą, dość ma także sam burmistrz.
- Autostradę do nieba sobie zrobili, a nas zamknęli jak w obozie koncentracyjnym - oburza się Aniela Banaszczyk, mieszkanka osiedla Szklary.
Od dziesiątek lat mieszkańcy osiedla Szklary w Ujściu wyjeżdżali do miasta drogą wychodzącą na drogę wojewódzką nr 182. Teraz ten wjazd został zamknięty barierkami. Mieszkańcy zostali odcięci od świata.
- Tylko drut kolczasty i prąd podłączyć. Tu jest skocznia Małysza na dół, jak tu zimą przejechać do góry nawet sanitarką, czy nie daj Boże coś by się stało, ani straż nie przyjedzie. Dwa samochody się tu nie miną - dodaje pani Aniela.
Obecnie kilkunastu mieszkańców do swoich posesji może dostać się jedynie drogą prowadzącą od strony huty szkła. Ta jednak jest bardzo stroma, a starsi ludzie nie są w stanie się po nich poruszać. Nie mówiąc już o niepełnosprawnych, czy matkach z dziećmi w wózkach.
- Mam u góry brata, na Olimpii mieszka, też nie mogę do niego dojść. Mam męża chorego, co jest po udarze. Jaka to jest teraz droga? Niech przyjedzie pogotowie i nie dojedzie - żali się Aniela Chudzińska, mieszkanka osiedla Szklary.
Do takiej sytuacji doszło kilka dni temu. Karetka wezwana do jednego z mieszkańców, krążyła w poszukiwaniu drogi przez kilkanaście minut. Ten czas być może miał znaczenie w podjęciu leczenia. Niestety pacjent zmarł.
- Tu jeszcze jest duży problem przy wyjeździe, jak wyjeżdżamy i tiry do huty wjeżdżają pod załadunek butelek, palet to praktycznie nam blokują cały zjazd - twierdzi Jarosław Chudziński, mieszkaniec osiedla Szklary.
Mieszkańcy najbardziej obawiają się jednak zimy, bo nie mogąc korzystać z dawnego wyjazdu. Zmuszeni będą poruszać się po spadzistej drodze prowadzącej wprost pod wjazd do huty.
- Rok temu prawie bym się tutaj rozbił o ścianę. Było tak ślisko. Na szczęście nic nie jechało, a mogło by się to źle skończyć - oburza się Michał Filipiak, mieszkaniec osiedla Szklary.
Mieszkańcy już kilka lat temu złożyli do urzędu petycję o to, żeby dojazd do drogi wojewódzkiej nie został zamknięty. Petycja trafiła na biurko poprzedniego burmistrza...
- Teraz kiedy ta droga została zamknięta udaliśmy się do burmistrza, który stwierdził, że żadnej takiej petycji nie było - opowiada Andrzej Kłos, mieszkaniec osiedla Szklary.
W dodatku urzędnicy twierdzą, że takiej drogi w ogóle nie powinno w tym miejscu być. Innego zdania są mieszkańcy, którzy pokazują, że w akcie notarialnym jest wpis właśnie dotyczący drogi dojazdowej do drogi publicznej. Burmistrz jednak zasłania się bezpieczeństwem.
- Musimy pamiętać o jednej rzeczy, że budujemy w czasach, w których nie lekceważy się przepisów. To co kiedyś można było zlekceważyć, przymknąć na to oko i tak naprawdę nie myśleć o bezpieczeństwie. Dzisiaj w ogóle takimi kategoriami nie myślimy - przekonuje Roman Wrotecki, burmistrz Ujścia.
Mieszkańcy proponują jednak kompromis. Chcą usunąć barierki i zrobić w tym miejscu jedynie wjazd od strony ulicy Czarnkowskiej. Jeśli na to nie zgodzi się zarządca drogi, mieszkańcy zapowiadają protesty. Do skutku. Żalą się także mieszkańcy samej ulicy Czarnkowskiej.
Przed domem pani Barbary Kowalewskiej wybudowano chodnik tyle, że podniesiono go o kilkanaście centymetrów. Skutek? Powstała przepaść między murem domu, a krawędzią chodnika.
- Parapet jest prawie równo z chodnikiem. Dzieci skaczą na parapet, czy dorośli na złość też wchodzą. To jest nie do wytrzymania - żali się Barbara Kowalewska, mieszkanka ulicy Czarnkowskiej.
Problem mają także sąsiedzi pani Barbary. Tutaj podniesiona ulica i chodnik uniemożliwiają wyjazd z posesji.
- Dłuższymi samochodami, które mają niższy prześwit nie daje się wyjechać ponieważ samochód się ociera, a przednie koła jak jeszcze zjadą tutaj już na ulicę, wtedy już zupełnie się zawiesza - opowiada Paweł Piecuch, mieszkaniec ulicy Czarnkowskiej.
Takich i też tych drobniejszych uwag jest znacznie więcej. Mieszkańcom Ujścia już brakuje cierpliwości.
- Nie wszystkie elementy zawsze udaje się zaprojektować dokładnie i część z nich wymaga poprawy po, lub w trakcie wykonania. Tak też będzie miało miejsce jeśli chodzi o ten zjazd - zapewnia Mirosław Mikołajczyk, kierownik projektu na dw 182, WZDW w Poznaniu.
Dlaczego jednak nie można było zapobiec bublom budowlanym jeszcze w fazie projektowej? Na tę inwestycję mieszkańcy czekali 15 lat. I teraz zamiast satysfakcji najczęściej pojawiająca się emocją jest... złość i rozczarowanie.