Stare i zapomniane, sprzed kilkudziesięciu i kilkuset lat. Mowa o cmentarzach w regionie, o istnieniu których wiele osób nawet nie wie. Wiele z nich wymaga renowacji a przecież wszystkie są częścią naszej historii.
Często zapomniane lecz z bogatą historią, tak wygląda większość dawnych nekropoli w regionie.
W Złotowie najbardziej znany cmentarz powstał o czym nie każdy wie, w trakcie epidemii dżumy, która miała miejsce na początku XVIII wieku.
- Wspaniała nekropolia ponieważ tam leżą obok siebie Polacy i Niemcy katolicy. Często nazwiska polskie mają imiona niemieckie i odwrotnie i w tej symbiozie ten cmentarz kryje jakby prochy kilkunastu pokoleń złotowian - opowiada Jerzy Jelonek, regionalista z Muzeum Ziemi Złotowskiej.
Obok leżą także ewangelicy. Ze względu na piękno znajdujących się tam nagrobków, cmentarz nazywany jest zwyczajowo Złotowskimi Powązkami. A to nie wszystkie nekropolie w Złotowie. Na wzniesieniu pomiędzy dwoma jeziorami znajdował się żydowski kirkut, który funkcjonował do 1935 roku. Potem został zniszczony, a bezcenne żydowskie macewy służyły często jako materiał budulcowy.
- Kilkanaście lat temu w czasie prac porządkowych udało się odnaleźć ponad 100 takich macew w różnym stanie, często były potłuczone - dodaje Jerzy Jelonek.
Symboliczny kopczyk z odnalezionych macew stoi teraz w miejscu dawnego cmentarza na Górze Żydowskiej. Podczas II Wojny Światowej w trakcie ciężkich walk poległo wielu żołnierzy. Najpierw byli oni chowani w mieście w kwartale ulic Nieznanego Żołnierza, Moniuszki i Bohaterów Westerplatte. Potem ciała przeniesiono na cmentarz wojenny.
W Trzciance mało znany cmentarz, a raczej jego pozostałości znajdują się przy ul. Wieleńskiej.
- Przypuszczamy, że tam ostatni pochówek miał miejsce w 1943 roku a to co zostało dzisiaj to są jedynie pozostałości po niewielkiej ilości grobów, tam znajduje się zresztą kamień wspominający to, że była to ewangelicka nekropolia wsi Trzcianka - mówi Andrzej Poniatowski, historyk z Muzeum Ziemi Nadnoteckiej w Trzciance.
Wsi, bo Trzcianka do połowy wieku dzieliła się na trzy części: miasto, wieś i folwark. Zupełnie niedawno, zapomniany cmentarz ewangelicki, odkryto w Witankowie, w trakcie budowy obwodnicy Wałcza.
- Po 1945 roku, po wymianie ludności na tym terenie, po prostu ten cmentarz powolutku odchodził w zapomnienie. Kamienie z muru zostały zagospodarowane. Płyty nagrobne prawdopodobnie w taki sam sposób trafiły częściowo na inne cmentarze, częściowo na podwórka gospodarstw rolnych w okolicy - informuje Magdalena Suchorska-Rola, dyrektor Muzeum Ziemi Wałeckiej.
Takie zapomniane nekropolie, znajdują się także w Pile o czym w programie Tajemnice Piły opowiadali historycy.
- Pierwszy cmentarz katolicki, ten najdłużej trwający aż po koniec XVIII wieku, był przy kościele Św. Janów, wtedy zwanym jeszcze kościołem Najświętszej Marii Panny, Świętego Jana Chrzciciela - opowiada Roman Chwaliszewski, historyk, regionalista.
Czyli w miejscu obecnego hotelu. Pierwszy cmentarz ewangelicki z kolei znajdował się przy ul. Kilińskiego. W związku z epidemiami które miały miejsce w latach 30 XVIII wieku powstała nekropolia przy al. Wojska Polskiego. Potem zamieniono go na cmentarz wyznaniowy.
- Tutaj nie chciałbym straszyć mieszkańców Górnego, ale naprawdę duży obszar ten cmentarz zajmował i zaczynał się w zupełnie innym miejscu niż dzisiaj. Co najmniej kilka bloków stoi na tym pierwotnym cmentarzu - mówi Marek Fijałkowski, historyk z Muzeum Okręgowego w Pile.
Na terenie przedszkola nr 5 i obecnej szkoły policji spoczywają z kolei wyznawcy judaizmu. Kirkut funkcjonował od początku XVII wieku. Po nocy kryształowej był systematycznie niszczony i likwidowany. Obecnie przypomina o nim pamiątkowa tablica odsłonięta przed dwoma laty. Więcej o historii pilskich cmentarzy w dzisiejszym odcinku Tajemnic Piły o godzinie 19.00