Problemów jest dużo tych drobnych i tych większych. Nie ma na przykład komu egzekwować przepisów w terenie. Stąd pomysł, by w gminie Zakrzewo pojawił się strażnik, ale nie taki zwykły – wyjątkowy, bo międzygminny.
– Ludzie muszą sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli ktoś nabrudzi, wywiezie śmieci do rowu, do lasu, to trzeba zapłacić ze wszystkich pieniędzy podatników. Każdy musi się do tego interesu dołożyć i czy chce, czy nie chce, bo gmina nie ma swoich pieniędzy. To są pieniądze ludzkie - zaznacza Henryk Dobrosielski, wójt Zakrzewa.
Ludzkie są także problemy, z którymi będzie musiał zmierzyć się strażnik. Wójt szacuje jednak, że w gminie nie będzie dla niego aż tyle pracy, by zatrudniać kogoś na pełen etat. Stąd pomysł, żeby na strażnika międzygminnego – obsługującego nie tylko teren gminy Zakrzewo, ale także gminę Lipka, Tarnówka, Złotów, a niewykluczone że i Łobżenicę.
Strażnik zatrudniony byłby w Straży Miejskiej w Złotowie, a jego etat finansowałyby wspomniane gminy. To, czy pomysł zostanie zrealizowany zależy od porozumienia, jakie zawrą wójtowie.