Od dwóch miesięcy w jednym z mieszkań przy ulicy Karpackiej w Pile stężenie tlenku węgla przekracza normy. Choć interweniowali strażacy, urzędnicy z MZGM i TBS to do dziś sytuacji nie udało się rozwiązać. W czwartek na miejscu pojawili się pracownicy Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
- Bierzemy udział w próbie wyjaśnienia sytuacji, która ma miejsce w tym lokalu... - mówili członkowie komisji.
Sytuacji, która trwa od prawie dwóch miesięcy, a która do dziś nie została rozwiązana. W czwartek do mieszkania Anny Razwalinow przyszli pracownicy MZGM-u, TBS-u, nadzoru budowlanego i wspólnoty mieszkaniowej. Cel spotkania – wyjaśnienie problemu. Kontrola zaczęła się jednak nerwowo, bo od próby wyproszenia naszej ekipy.
Ostatecznie urzędnicy przystąpili do pracy. Skontrolowali pokoje, sprawdzili stolarkę okienną i drzwiową, a następnie weszli do łazienki.
Lokatorzy mają zakaz używania piecyka od niemal miesiąca. Jak tłumaczą urzędnicy próbowano zrobić wiele, by sytuację rozwiązać. No właśnie próbowano, bo choć zamontowano nawiewy nad drzwiami, nawietrzaki w oknach i w łazience to stężenie tlenku węgla wciąż przekracza normy. W tej metodzie prób i błędów pojawił się kolejny pomysł.
– Ponownie wystąpiliśmy do Pani o wyrażenie zgody na zamontowanie przez nas podgrzewacza elektrycznego, do czasu zmiany sposobu ogrzewania - mówił Jarosław Bukowski, kierownik działu technicznego MZGM w Pile.
Anna Razwalinow na takie rozwiązanie zgodzić się nie chce. Tłumaczy to obawą o wysokie koszty. Ile w takim razie mogą wynieść te opłaty? Na to pytanie nie potrafią odpowiedzieć sami urzędnicy. Nikt też nie wie jak obecną sytuację rozwiązać. Podczas czwartkowej kontroli urzędnicy znaleźli kolejną prawdopodobną przyczynę.
- Jest coś z przewodami kominowymi - mówili urzędnicy.
I tu pojawia się typowa urzędnicza spychologia. Zdaniem Towarzystwa Budownictwa Społecznego, czyli zarządcy budynku, komin jest sprawny, a przyczyny trzeba szukać gdzie indziej.
- Wszystkie opinie kominiarskie związane z tym przewodem kominowym stwierdzają, że stan techniczny przewodu kominowego jest poprawny i nadaje się do użytkowania - twierdził Sławomir Żebrowski, kierownik działu technicznego TBS w Pile.
Do użytkowania nie nadaje się jednak piecyk w domu Anny Razwalinow. Lokatorce powoli puszczają nerwy.
- Przecież to jest chora sytuacja. Ile będę czekała na decyzje? - pytała kobieta.
Decyzję, która pozwoli kobiecie, jej mężowi i dwójce dzieci wykąpać się w cywilizowanych warunkach.
– Codziennie dźwigam miskę, chociaż raz włączyliśmy piecyk z tego względu, żeby go sprawdzić czy naprawdę już jest wszystko w porządku, no ale niestety na jednej czujce pokazało 91, a na drugiej 130. Czyli nadal nie możemy użytkować - mówiła Anna Razwalinow, mieszkanka bloku przy ul. Karpackiej w Pile.
I nadal nie wiadomo, kiedy użytkować będzie można. Swoje trzy grosze do sprawy dokładają także strażacy. Podczas drugiej interwencji w budynku przy ulicy Karpackiej na miejsce wezwani zostali przedstawicieli MZGM-u i TBS-u. Nie przyjęli oni jednak z rąk strażaków protokołu przekazującego miejsca zdarzenia. W związku z tym zalecono kontrolę.
- Strażacy kontrolowali protokoły z przeglądów oraz okresowych kontroli wykonanych przez specjalistów. Wyniki tej kontroli wskazują na zakłócenie wentylacji w tym budynku - przekonywał Zbigniew Szukajło, oficer prasowy KP PSP.
Wiadomo więc tyle, że ilu urzędników, tyle opinii. I choć z mieszkania ulatnia się tlenek węgla, który jest zagrożeniem dla życia i zdrowia mieszkańców to pomysłu na rozwiązanie problemu jak nie było tak nie ma.