Ponad setka dzieci bez szans na miejsce w publicznym żłobku w Pile. Ogłoszono wyniki naboru do tej placówki. Ten problem pojawia się od lat. Co zamierza z nim zrobić prezydent Piły?
O miejscu w publicznym żłobku dla swojej pociechy wielu rodziców z Piły może jedynie pomarzyć. W Pile jest tylko jeden żłobek publiczny i siedem placówek prywatnych. Jeszcze dziesięć lat temu do pilskich żłobków chodziło łącznie 90 maluchów w tym roku jest ich ponad 300. Do tego publicznego nie dostała się więc ponad setka dzieci.
- Warto pamiętać o tym, że gdyby nie zmiany związane z reformą oświaty to prawdopodobnie mielibyśmy miejsca wolne w przedszkolach co mogłoby spowodować, żebyśmy mogli swobodnie przyjmować dzieci 2,5-letnie do przedszkoli, co w konsekwencji powodowałoby zwolnienie miejsc w żłobkach. Natomiast co do możliwości tego obiektu czyli mówimy o żłobku nr 1 to jest obiekt myślę, że jeden z lepszych w kraju - mówi Sebastian Dzikowski, dyrektor Wydziału Kultury, Oświaty i Sportu UM Piły.
Gdzie najmłodsi oprócz świetnie wyposażonych sal i profesjonalnej opieki mają zapewnione także odpowiednio zbilansowane i smaczne posiłki, zajęcia z rehabilitantką, dostęp do basenu z wodą i kulkami oraz pokoje, w których opiekunki korzystają
z innowacyjnych metod rozwoju. Są także interaktywne zabawki, maty i panele do poznawania kolorów. Wszystko to ma zapewnić jeszcze lepszy rozwój dziecka.
- W żłobku mamy gabinet świata, gdzie opiekunka przychodzi z dzieckiem, indywidualnie pracuje, czyli percepcja wzrokowa, ruchowa jest stymulowana, jednocześnie mamy przepiękne akwarium około dwustu czy trzystu rybek gdzie dzieci idąc na zajęcia wyciszają się lub otwierają - tłumaczy Elżbieta Kuich, dyrektor Żłobka nr 1 w Pile.
Nie dziwi więc fakt, że rodzice co roku właśnie do tej placówki chcą posłać swoje dzieci. Ważnym czynnikiem są także pieniądze. Koszt pobytu dziecka, wynoszący miesięcznie wraz z wyżywieniem 370 zł jest znacznie niższy niż w żłobkach prywatnych. Dlatego m.in. o utworzenie drugiego publicznego żłobka od lat postuluje Sojusz Lewicy Demokratycznej, a ostatnio także Partia Razem. Jednak prezydent Piły widzi inne rozwiązanie. Zamiast uruchamiać kolejną taką placówkę, miasto dopłaca do żłobków prywatnych.
- Jest to nie tylko rozsądniejsze, jest to dla finansów miasta tańsze, nie wiąże się z podwyżkami podatków, a docelowo kiedy to tsunami zostało wzniecone opadnie będziemy mieć bardzo stabilną sytuację - uspokaja Piotr Głowski, prezydent Piły.
Teraz najtrudniejsze zadanie ma skarbnik miasta, który ma znaleźć w budżecie dodatkowe pieniądze na dopłaty do prywatnych placówek dla tych dzieci, które nie dostały się tutaj.