Dla części osób – świetna zabawa. Dla zwierząt? Nie do końca. Cyrk, bo o nim mowa, przyjechał w poniedziałek do Złotowa. Fakt wykorzystywania na scenie zwierząt, już od dawna wywołuje kontrowersje.
To, co niektórym wydaje się obecnie nie do pomyślenia, przed wiekami było na porządku dziennym. Gdy równo 250 lat temu w Londynie powstał pierwszy, nowożytny cyrk, jego twórca nie myślał o wykorzystaniu zwierząt w trakcie spektakli. Teraz jest to bardzo powszechne, co wzbudza mieszane reakcje.
- Zwierzęta są zmęczone, myślę, że w złych warunkach, nie mają wolności i tak nie powinno być. Klauny, zwierzęta. Oczywiście, jeżeli ktoś lubi zwierzęta – jestem za. Nie powinno być w cyrku dzikich zwierząt, tylko takie oswojone z ludźmi - mówią mieszkańcy Złotowa.
Tak jak w „Arenie”, gdzie były między innymi psy, koty, lamy, czy wielbłądy. Prezes cyrku nie zostawia suchej nitki na organizacjach walczących o prawa zwierząt. Ich działania mają być według niego motywowane jedynie chęcią zysku.
- W sieci pojawia się bardzo dużo informacji na temat ekologów. Z tych informacji wynika bardzo jasne, że są to w większości organizacje przestępcze. Ich cel jest taki: oskarżyć, zabrać i sprzedać. I tak się dzieje - oburza się Mirosław Złotorowicz, prezes cyrku Arena.
Jednak nie wszędzie, bo w 20 polskich miastach cyrk nie wzbudza już kontrowersji, gdyż jest tam po prostu zakazany. W kilku europejskich krajach zakazany jest także udział zwierząt w spektaklach. Są to między innymi Bośnia i Hercegowina, Cypr i Grecja. Według stowarzyszeń działających na rzecz zwierząt, właśnie taką drogę powinny wybrać cyrki w Polsce.
- Jak najbardziej popieramy cyrki, ale takie, w których wykorzystujemy ludzkie zasoby. Cyrk jako sztuka jest bardzo fajna, popieramy to. Natomiast jeżeli chodzi o zwierzęta, pozostawia wiele do życzenia sposób ich transportu, sposób ich tresury i sposób ich utrzymania - przekonuje Zuzanna Gniot, stowarzyszenie „Mammals” na rzecz zwierząt w Złotowie.
Właśnie te trzy kwestie, a zwłaszcza tresura zwierząt, wzbudzają największe kontrowersje. Czy w związku z tym, czerwone światło dla cyrków zapali się także i w Złotowie?
- W Złotowie nigdy do tej pory nie pojawił się jakikolwiek formalny protest, czy uwaga mieszkańców w formie petycji, która mówiłaby, żeby podjąć jakieś działania w tym obszarze. Wydaje mi się, że działa tutaj wolny rynek - wyjaśnia Adam Pulit, burmistrz Złotowa.
Wolny rynek i zasady ekonomii to z jednej strony bez wątpienia bardzo ważna rzecz. Z drugiej strony pojawia się jednak pytanie, czy miasto tak promujące ekologię i ochronę przyrody, nie powinno w tej sytuacji podjąć odpowiednich kroków z własnej inicjatywy.