W jednym z klasztorów buddyjskich w Katmandu w Nepalu mieszka 140 chłopców. Najmłodsi mają... 3 lata. Opiekuje się nimi zaledwie dwóch lamów. Brakuje im dosłownie wszystkiego. Pilanie postanowili im pomóc. Już kilkanaście rodzin z Piły dokonało Adopcji Serca Nepalskich Mniszków.
Agnieszka Rujner-Markowska mieszkała z nimi przez tydzień. Trafiła do klasztoru w Nepalu na zaproszenie jednego z zaprzyjaźnionych lamów. To czego tam doświadczyła, nie zapomni nigdy...
- Zobaczyłam grupę dzieci, mniszków, które tak naprawdę, były sierotami, taką grupę 140 sierot, zobaczyłam tam bardzo wielką biedę, nie widziałam wcześniej takiego miejsca z tak ogromną biedą - opowiada Agnieszka Rujner-Markowska, organizatorka Adopcji Serca Nepalskich Mniszków.
I postanowiła pomóc. Zaraziła pomysłem adopcji serca kilkoro swoich znajomych. Pokazała im zdjęcia chłopców. W większości są to sieroty.
- Nasz podopieczny nazywa się Sunba Scherpa Lama jest mniej więcej w wieku naszego syna Jaśka, ma około 12 lat, nie wiemy o nim zbyt wiele, wiemy tylko, że nie ma rodziny, i dlatego myślę, że przyda mu się bratnia dusza, gdzieś tam daleko na świecie - mówi Monika Kwiatkowska-Świgoń.
Klasztor zapewnia im utrzymanie, ratując im w ten sposób życie. Ale warunki nie są łatwe. Chłopcy są zdani niemal sami na siebie. Opiekuje się nimi zaledwie dwóch lamów.
Adopcja serca polega na przesyłaniu co miesiąc niewielkich kwot. Wystarczy 30 czy 50 złotych.
- A jak się okazuje u nich na miejscu to jest kwota ogromna - zapewnia Monika Kwiatkowska-Świgoń.
Za którą można im kupić bieliznę, szczoteczki do zębów, poszewki na pościel, podręczniki, czy przybory do rysowania... Dodatkowo taka adopcyjna rodzina utrzymuje kontakt z chłopcem. Wysyła listy, zdjęcia, pocztówki...
- Tak niewielką pomocą z naszej strony, można tak bardzo uszczęśliwić te dzieci, faktycznie bardzo drobna pomoc, czy w postaci listu, czy przyborów szkolnych, czy jakiejś dotacji finansowej, która dla nas nie jest absolutnie uciążliwa, tam faktycznie może dużo zdziałać i wywołać uśmiech u tych dzieci, które na co dzień nie mają nic - dodaje Anna Babij.
Dzieci pilanek są w podobnym wieku, co ich podopieczni. Korespondencja z dziećmi z Nepalu, w języku angielskim ma mobilizować dzieci w tych dwóch różnych częściach świata do nauki języka. Ponadto polskie dzieci uczą się w ten sposób empatii.
- Dobra lekcja dla naszych dzieci i dla nas samych, żeby docenić to co mamy - przekonuje Anna Babij.
Każdy kto zechce przyłączyć się do akcji i pomóc nepalskim sierotom szczegóły znajdzie na Facebooku w grupie Adopcja Serca Nepalskich Mniszków.
fot. Agnieszka Rujner-Markowska