Mieszkańcy Krajenki i Krajenki Wybudowanie protestują. Nie chcą w swojej okolicy budowy dużej chlewni na niemal 2 tys. sztuk świń. Obawiają się fetoru i utraty wartości swoich nieruchomości.
Niemal setka osób pojawiła się w piątek na rynku, przy kościele św. Józefa w Krajence. Protestującym zależy przede wszystkim na zachowaniu ekologicznego charakteru miasteczka.
Piątkowy protest wsparli także mieszkańcy Podróżnej. W tej oddalonej o niecałe 10 km od Krajenki wsi, duża chlewnia już istnieje.
- Żyjemy jak robaki z domu nie idzie wyjść. Nie mówimy o naszych pięknych posesjach, żeby kawę na dworze wypić jakiegoś grilla zrobić. Smród to jest mało powiedziane. To jest odór. Prania nie idzie powiesić, śmierdzi. Od dwóch lat mi chrypi w gardle - skarżą się mieszkańcy Podróżnej.
Takiego scenariusza obawiają się właśnie mieszkańcy Krajenki i Krajenki Wybudowanie. Ci ostatni oprócz nieprzyjemnych zapachów, nie chcą także spadku wartości swoich nieruchomości. Dlatego w akcie cichego prostu wystawili je na sprzedaż.
- Inwestycja miała powstać blisko domów. Tam są też teraz działki budowlane, ludzie chcą się tam budować bo tam jest cichy spokojny, świeże powietrze przede wszystkim i drogę nam rozjadą - przekonuje Beata Maciejewska, mieszkanka Krajenki Wybudowanie.
Gospodarz z Krajenki Wybudowanie, niemal kilometr od centrum miasteczka chciał postawić chlewnię na 1996 sztuk świń. Ilość jest tu nie bez znaczenia.
- Od dwóch tysięcy zaczyna się chów przemysłowy. Czy te cztery sztuki spowodują, że będzie mniej śmierdziało? Unia wymyśliła chów przemysłowy od dwóch tys. sztuk i tam są już inne obwarowania - tłumaczy Jan Maciejewski, sołtys Krajenki Wybudowanie.
Które nakładają na inwestora m.in. dalsze zlokalizowanie inwestycji od jakichkolwiek zabudowań czy inne przeliczniki odoru - a tego najbardziej obawiają się protestujący. Ich zdaniem, przez niekorzystne wiatry, zapachy mają być odczuwalne nie tylko w najbliższej okolicy chlewni.
- Tutaj jest taki układ, że 80 proc. wiatrów mamy północno-zachodnie i cały czas wszystko będzie dmuchane na Krajenkę. Ja współczuję tym ludziom, gdyby to powstało tutaj mieszkać - mówi Jerzy Wańke, Polski Klub Ekologiczny.
Jeszcze przed protestem gdy sprawa nabrała rozgłosu inwestor poinformował Urząd Gminy w Krajence, że wycofuje się z tej inwestycji. Pierwsze pismo od niego wpłynęło we wtorek. W piątek kolejne. Inwestor podtrzymuje w nim swoje stanowisko.
- Jesteśmy zobowiązani zgodnie z prawem poinformować strony postępowania listem poleconym. Czekamy na tzw. zwrotki. Jeżeli w okresie trzech dni nic nie nastąpi, po prostu wydajemy decyzję o umorzeniu postępowania - zapewnia Stefan Kitela, burmistrz Krajenki.
I na takie zakończenie sprawy najbardziej liczą protestujący.