Krzysztof Głowacki pokonał w Chicago jednogłośnie na punkty Rosjanina Maksima Własowa i został tymczasowym mistrzem świata WBO w wadze junior ciężkiej. Wałczanin dzięki temu zwycięstwu awansował także do półfinału prestiżowego turnieju World Boxing Super Series.
- Mieliśmy takie zadanie, żeby wywierać presję i iść do przodu, żeby on cały czas nie rzucał tych ciosów, żeby wchodzić mu w tej ciosy i przerywać akcje. Oglądaliśmy jego walki i mnóstwo ciosów zadawał, bodajże 100 ciosów na rundę, to jest bardzo dużo, bo to wychodzi ponad 1200 ciosów na 12 rund. Mieliśmy takie zadanie, żeby mu przerywać te akcje i wbijać ciosy w jego korpus, aby stanął w końcu i się udało - mówi Krzysztof Głowacki, tymczasowy mistrz świata WBO w wadze junior ciężkiej.
Ostatecznie po 12 rundach emocjonującego i prowadzonego w szybkim tempie pojedynku sędziowie punktowali 118:110, 117:110 i 115:112 na korzyść pięściarza pochodzącego z Wałcza. Stawką walki był nie tylko awans do półfinału turnieju World Boxing Super Series, ale przede wszystkim tymczasowy pas WBO.
Główka wrócił już do kraju, a w czwartek spotkał się z kibicami w rodzinnym mieście. Był tort, pokaz sztucznych ogni i opowieść o ostatniej walce i planach na przyszłość. Kolejną walkę Krzysztof Głowacki stoczy najprawdopodobniej w lutym przyszłego roku, a jedno przeciwnikiem będzie Mairis Breidis. Stawką pojedynku będzie awans do finału turnieju, a także pasy WBO i WBC.
