Piła na ustach kibiców i mediów żużlowych w całej Polsce. Niestety w złym kontekście.Dziś w Wielką Sobotę żużlowcy mieli rywalizować o pierwsze w tym sezonie prestiżowe trofeum - Złoty Kask. Stawką turnieju były również przepustki do międzynarodowych eliminacji do Grand Prix 2020 oraz tegorocznych mistrzostw Europy. Niestety, z powodu złego stanu toru, do zawodów nie doszło. Zbuntowali się sami zawodnicy.
Przed początkiem turnieju kilku żużlowców zakwestionowało stan pilskiego toru, m.in. na jednej z prostych wystawał krawężnik, który ich zdaniem, zagrażał bezpieczeństwu uczestników.
- Wielu z nas przyjechało tutaj wiele kilometrów, niestety, tor nie został regulaminowo przygotowany. Nie chodzi tu o nawierzchnię, ale o bandy i krawężniki. To jest bardzo niebezpieczne. My osiągamy spore prędkości w trakcie jazdy. Podjęliśmy wszyscy taką, a nie inną decyzję, przykro nam bardzo z tego powodu - mówił zawodnik Fogo Unii Leszno Piotr Pawlicki na antenie Polsat Sport.
Sportowe Fakty.wp.pl piszą, że osoby funkcyjne robiły wszystko, aby impreza odbyła się zgodnie z planem. Wystające krawężniki zostały przysypane nawierzchnią i nieco ubite. Wystarczyło jednak lekko kopnąć w ten fragment toru, by z powrotem odsłonić niebezpieczne krawędzie.
W tej chwili nie wiadomo, kiedy miałoby dojść do powtórki finału Złotego Kasku. Decyzji w tej sprawie nie podjęto.
tekst źródło: polsatsport.pl, sportowefakty.wp.pl