W Rzeczycy skarżą się na biogazownię. Mieszkańcy narzekają na wydobywający się z zakładu uciążliwy, nieprzyjemny zapach.
Bioelektrownia w Rzeczycy funkcjonuje od około trzech lat i uprzykrza życie mieszkańców, którzy mają dość nieprzyjemnego zapachu wydobywającego się z zakładu.
- Ona nie przeszkadza, że sama w sobie jest, tylko za dużo tych samochodów, za dużo tego smrodu, nie da się żyć. Nie mogę prania wywiesić, żebym ja pranie latem w domu kisiła to jest paranoja, paranoja co się dzieje. Niech coś zrobią żeby nie śmierdziało. Ten smród jest bardzo uciążliwy. Nie nazywamy tego nieprzyjemnym zapachem, tylko smrodem po prostu - skarżą się mieszkańcy Rzeczycy.
Mieszkańcy Rzeczycy czują się bezradni. Kilkakrotnie zgłaszali problem nieprzyjemnego fetoru. Nie otrzymali jednak żadnych konkretnych odpowiedzi ani od właściciela, ani ze strony władz.
- Miejsce w którym powstaje biogaz jest szczelne, natomiast problem pojawia się w tzw. lagunie, miejscu, gdzie przechowuje się poferment. I w tej chwili udało się po rozmowach przekonać pana właściciela, że również dla niego ekonomiczne rozwiązanie będzie, jeżeli lagunę przykryje - przekonuje Janusz Bartczak, wiceburmistrz Tuczna.
A to rozwiązanie kosztować będzie od 300-500 tys. zł. Zdaniem właściciela bioelektrownia funkcjonuje zgodnie z przepisami, a zapach wydobywający się z zakładu jest skutkiem ubocznym powstawania gazu.
- Zgodnie z przepisami biogazownia stoi ponad 500 metrów od pierwszych zabudowań, więc jeżeli nawet wiatr zawieje i ten zapaszek pójdzie, to nie jest zakład perfum, tylko to jest biogazownia. Każdy z tych ludzi mógł zgłaszać swoje uwagi w trakcie uzyskiwania zgód i nie było żadnych sprzeciwów a teraz są. To co mam zakład warty 20 milionów zamknąć? - pyta Józef Głowacki, właściciel bioelektrowni w Rzeczycy.
Przykrycie laguny spowoduje, że biogazownia będzie odzyskiwać 8-10 proc. gazu więcej.
