Od decyzji Głównej Komisji Sportu Żużlowego miało zależeć być, albo nie być pilskiej Polonii. W piątek pojawiły się pozytywne informacje. GKSŻ podtrzymał w mocy walkower, ale klub z Piły nie będzie musiał płacić 100 tys. złotych kary.
– Zależy jak na to spojrzymy. Jeżeli spojrzymy na aspekt finansowy to jesteśmy usatysfakcjonowani, bo nie ma tej kary o którą się baliśmy, czyli te 100 tys. złotych. Czy mogło być lepiej? Na pewno mogło być lepiej. Głównie liczyliśmy na powtórkę meczu, czego niestety nie będzie, a co za tym idzie strata punktów w tabeli. Jedziemy dalej i to jest najważniejsze - zapewnia Remigiusz Kaja, wiceprezes Euro Finannce Polonii Piła.
Ciągle są jednak obawy o stan klubowej kasy. Bo choć klub z Piły uniknął finansowej kary to organizacja finału Złotego Kasku i meczu ligowego z drużyną z Poznania pochłonęła znaczne środki.
– To, że nie było w Pile Złotego Kasku, to że mecz z Poznaniem zakończył się walkowerem. Wszyscy wiemy, że organizacja zawodów kosztuje, wszyscy widzieliśmy ochroniarzy, służby medyczne i tak naprawdę z jednej strony ja jako kibic cieszę się, że Polonia jedzie dalej, ale z drugiej strony próbując po swojemu liczyć, mam wrażenie, że ta kara finansowa dla pilskiej Polonii jest dużo dotkliwsza niż te 100 tys. o których była mowa - mówi Sebastian Jankun, kibic Polonii Piła, współtwórca akcji "Polonia to My - razem możemy więcej".
Chodzi o chociażby 200 tys. złotych jakie klub miał otrzymać z Urzędu Miasta w ramach promocji miasta poprzez sport. Pieniądze miały wpłynąć na klubowe konto po organizacji zawodów z których transmisję przeprowadziłaby ogólnopolska telewizja. Odwołanie finału Złotego kasku uniemożliwił ubiega się o te środki.
– Jeśli chodzi o przetarg na promocję miasta poprzez sport to w tym przetargu w umowie jest kilka zadań. Jeżeli klub zrealizuje każde z tych zadań może je rozliczyć. Na tym etapie rozliczył zadanie związane z umieszczeniem logo na różnego rodzaju materiałach oraz ostatnio wpłynęło rozliczenie za spotkanie z mieszkańcami miasta. Jak będzie realizował kolejne zadania to będzie mógł te pieniądze uzyskać - zapewnia Sebastian Dzikowski, dyrektor Wydziału Oświaty Kultury i Sportu UM Piły.
– Miał być milion złotych dla Polonii, miała być stabilizacja finansowa. Oficjalnie nikt tego nie powie, ale z tych nieoficjalnych źródeł wiadomo, że ten milion nie wpłynął, że wpłynęło do tej pory na konto klubu zaledwie ułamek tej kwoty i to też pewnie zmieniło wiele planów Polonii, bo nie zyskali stabilizacji i nie mogli spłacić poprzednich długów - mówi Jakub Sierakowski, komentator sportowy, dziennikarz Tygodnika Żużlowego.
W kontekście odwołanych zawodów wiele też mówi się o infrastrukturze. Stadion na którym swoje mecze rozgrywa Polonia Piła jest jednym z gorszych obiektów w kraju. Czy Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji planuje w najbliższym czasie jakieś remonty?
– My co roku na otrzymanie tego obiektu przeznaczamy około 700 tysięcy złotych plus kolejne inwestycje, które tu prowadzimy. Wymieniliśmy oświetlenie, nowe nagłośnienie, w tym roku odnowiliśmy całkowicie park i otoczenie. Robimy co możemy w miarę naszych środków - zapewnia Dariusz Kubicki, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Pile.
A tych środków jest zawsze mniej niż potrzeb. W ostatnim czasie działacze Polonii Piła muszą się także zmierzyć z demonami z przeszłości. Do klubu wpłynęło przedsądowe wezwanie do zapłaty od firmy One Sport za organizację ubiegłorocznego meczu Polska-Australia. W grę chodzi ponad 60 tys. złotych.
– Rozmawiamy z nimi, na razie wykazują pełną wyrozumiałość. One Sport się wywiązał z umowy, sponsorzy też się wywiązali, pieniądze wpłynęły na konto klubu, a klub się nie wywiązał. Jeżeli teraz mówimy to mówimy Klub Żużlowy Polonia Piła, nie mówimy ten zarząd tamten zarząd - przekonuje Tomasz Bartnik, prezes Euro Finannce Polonii Piła.
Skontaktowaliśmy się z Tomaszem Żentkowskim, który w tamtym czasie pełnił funkcje wiceprezesa, a dziś ciążą na nim prokuratorskie zarzutu podrabiania faktur i posłużenia się nimi. W rozmowie telefonicznej zaznaczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia, ale na publikację rozmowy nie wyraził zgody.