W proteście uczestniczyło kilkunastu przedstawicieli firm, które współpracowały z firmą Energopol Szczecin, która jest głównym wykonawcą wałeckiej obwodnicy. Wielu z nich od marca czeka na zapłatę za wykonanie swoich prac. Przyszłość tych przedsiębiorstw nie maluje się w kolorowych barwach.
- Wiele firm patrzy w przyszłość jak na bankructwo i to jest sporo firm. Tak też jest w naszej chociażby z tego względu, że podatki dochodowe od tego trzeba było zapłacić, VAT trzeba było zapłacić, a pieniędzy dalej nie ma. Są to kwoty od 60 tys. złotych, a są firmy które mają zaległości ponad milion złotych - mówi Marta Banasiak z firmy Melbud.
Firma Kabud w ostatnim czasie musiała zwolnić kilku pracowników. Za część wykonanych prac boi się wystawić faktury, bo oznacza to zapłacenie podatku, a gwarancji otrzymania wynagrodzenia za roboty nie ma.
- No nie mogą tak ludzi okradać, to jest okradanie w biały dzień. Jeżeli jest umowa podpisana jako podwykonawcy my jesteśmy u Energopolu i Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ma zagwarantowane, że ma nam zapłacić te pieniądze i jakoś tego nie widać, oni w ogóle się nie kwapią. No to chyba gdzieś tu jest jakiś błąd. Ja słów nie mam, aż się ryczeć chce dosłownie - żali się Edward Sikora z firmy Kabud.
Firmy o pomoc i wypłacenie pieniędzy za wykonane prace zwracały się do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Wiele z nich do dziś nie otrzymało żadnej odpowiedzi, choć pierwsze pisma wpłynęły 30 kwietnia.
Co na to wszystko Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad? Jej przedstawiciel tłumaczy, że zaległości wobec podwykonawców regulowane są na bieżąco i wypłacono już ponad 22 mln złotych. Niestety, niektóre umowy miały być źle skonstruowane, stąd długi czas oczekiwana i potrzeba szerszej analizy prawnej.
- Każda sprawa musi być traktowana indywidualnie, bo też te umowy są różne, te umowy które były zawierane pomiędzy tymi podwykonawcami, a firmą Energopol Szczecin. My te obowiązki wynikające z ochrony podwykonawców realizujemy wypłacając te płatności bezpośrednie - zapewnia Mateusz Grzeszczuk, rzecznik prasowy GDDKiA w Szczecinie.
W związku z protestem droga krajowa nr 10 była zablokowana przez ponad dwie godziny. Kierowcy choć w większości rozumieli sytuację to nie brakowało tych, którzy nie kryli swojego zdenerwowania.
- To niech idą do wojewody i powiedzą wojewodzie, niech strajkują tam, żeby nie wychodzili. Niech się oni zajmą tymi pracodawcami co im pieniędzy nie zapłacili, a nie oni mi blokują pracę. Ja muszę dojechać, bo jak ja tego towaru nie dowiozę, bo lecę ze Szwecji, to cały zakład stanie - mówi jeden z kierowców.
Po zakończeniu protestu przedsiębiorcy zostali zaproszeni przez przedstawiciela Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad na spotkanie w biurze inżyniera kontraktu. Wbrew zapowiedziom na miejscu nie pojawił się nikt z firmy Energopol Szczecin, która na początku lipca złożyła w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości, a miesiąc później zmieniła go na wniosek o restrukturyzację.