Jeszcze dwa miesiące temu Weronika była zdrowym dzieckiem. Skakała na lekcjach WF-u, dzielnie chodziła po górach. Gdy zaczęła dojrzewać, pojawił się problem.
- Pielęgniarka w szkole to zauważyła i wtedy udaliśmy się do lekarza. Przez to, że córka zaczęła szybko rosnąć, to skrzywienie nastąpiło tak szybko - tłumaczy Joanna Rolniczak, mama Weroniki.
U Weroniki wykryto skoliozę, która powiększa się w zatrważającym tempie. Natychmiast zaczęła się walka o powrót do zdrowia. Po wielu badaniach i konsultacjach wyrok – operacja.
- Chciałabym już być zdrowa i nie mieć krzywego kręgosłupa - mówi Weronika.
Nieleczona skolioza powoduje coraz większą deformację ciała. Odbija się to nie tylko na wyglądzie, ale z czasem będzie powodować problemy z układem oddechowym, naciskać na narządy wewnętrzne. Weronikę zapisano wstępnie na operację, ale dopiero za dwa lata i to metodą, którą można wykonywać u pacjentów powyżej 16 roku życia. Do tego czasu jest skazana na noszenie gorsetu.
Dlatego rodzice zabiegają o zabieg nową metodą, która pozwala na niemal natychmiastowe wyleczenie. Bo czas w tym przypadku gra kluczową rolę. W kręgosłup wszczepiane są magnetyczne implanty, które rosną wraz z kręgosłupem dziecka. Operacja jest mniej inwazyjna, niż tradycyjna, ale też jest nierefundowana. Kosztuje 200 tysięcy złotych.
Rehabilitacje, konsultacje, badania i wreszcie sama operacja. Rodziny nie to nie stać. Dlatego na stronie zrzutka.pl prowadzona jest zbiórka dla Weroniki. Takie operacje przeprowadza się niezwykle rzadko w Polsce, a jedynym lekarzem wykonującym je jest dr Paweł Grabala. Uczył się tej metody w Stanach, gdzie takie są one już normą. Ortopeda z Białegostoku prowadzi historię choroby Weroniki i jest gotów na przeprowadzenie nowatorskiej operacji.