Złe samopoczucie, zawroty głowy, no i smród – na to skarżą się mieszkańcy Margonińskiej Wsi. W prowizorycznej stodole składowych jest prawie 200 ton niebezpiecznych dla zdrowia chemikaliów. Stare rozpuszczalniki, odczynniki chemiczne, farby, czy leki leżą tam od ponad 10 lat.
- Latem wydziela się smród. Były dusznoty, bolały nas głowy. Jak przebywaliśmy tutaj całymi godzinami, to bolała nas głowa. Nie tylko mnie, ale i innych ludzi - opowiada Witold Szymański, współwłaściciel sąsiadującej z odpadami działki.
Mieszkańcy Margonińskiej Wsi boją się najgorszego ze scenariuszy, że pewnego dnia stara wiata spłonie. Wówczas do atmosfery i środowiska przedostałyby się setki ton niebezpiecznych substancji. Z powagi sytuacji zdaje sobie sprawę Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Już w 2008 roku podjęto pierwsze kontrole w feralnym hangarze.
I tu w grę wchodzą pieniądze. Firma, która zdeponowała w tym miejscu odpady przestała istnieć. W tej sytuacji za utylizację w ramach tzw. wykonania zastępczego odpowiada starosta.
- Wykonanie zastępcze będzie musiał zrobić powiat za środki własne. Względnie przy udziale gminy, bo gmina wstępnie deklarowała taką pomoc finansową, lub będzie trzeba sięgnąć po środki zewnętrzne Wojewódzkiego Funduszu, ale raczej będą to pożyczki - mówi Wiesław Olejniczak, kierownik wydziału ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Chodzieży.
Strażacy z ratownictwa chemicznego wkrótce powinni wejść na teren hangaru i pobrać próbki. Od wyników testu zależeć będzie sposób utylizacji zgromadzonych chemikaliów.