Paweł Żyliński jest ratownikiem w szpitalu w Trzciance, jeździ karetką. Szefuje też związkom zawodowym. Z pracy w tym miejscu jest zadowolony. Chwali sobie i warunki pracy, i wynagrodzenie. Pomysł łączenia palcówek, by wydobyć czarnkowski szpital z długów, napawa go strachem o przyszłość i budzi zdecydowany sprzeciw.
– Jest to manewr, który ma na celu przejęcie połowy zadłużenia, a właściwie po połączeniu, całości zadłużenie przez trzcianecką placówkę.
Pracownicy szpitala oprowadzają nas po oddziałach, chwalą się sprzętem. O przyszłość nigdy się nie bali. Teraz pojawiła się obawa. Mówią, że nie chcą się bać jak ich koledzy z Czarnkowa. Połączenie szpitali to jeden ze scenariuszy. Absolutnie wyklucza go jednak starosta czarnkowsko-trzcianecki.
– Ewentualne połączenie doprowadzi do sytuacji położenia służby zdrowia w całości w tym powiecie. Na to pozwolić sobie absolutnie nie możemy.
Starosta dopuszcza jednak profilowanie placówek przy zachowaniu ich odrębności i niezależności. Mówi też o dołożeniu obowiązków trzcianeckiej lecznicy. Mowa o położnictwie, oddział ten zamknięto w Czarnkowie, a jego losy wciąż stoją pod wielkim znakiem zapytania.