W Wielkopolsce Święta Bożego Narodzenia nazywa się także „Gwiazdką” lub „Godami”. Dla naszych przodków był to czas magiczny, w którym przenikają się światy fizyczny i duchowy. Na przykład puste miejsce przy stole było kiedyś zarezerwowane dla dusz zmarłych krewnych. Z nimi wiąże się również zwyczaj Dwunastnicy. Od Wigilii aż do Trzech Króli czyli przez dwanaście dni, nie wolno było używać w domach ostrych narzędzi.
- Szydełkować, cerować, nie używać igieł aby te dusze jednoczące się z nami w ten magiczny czas się nie skaleczyły. To również zapewnienie ciepła w kominku, przy popielniku przybywających do nas od Wigilii dusz naszych zmarłych przodków aby się mogły ogrzać - mówi Ziemowit Niedźwiedzki, dyrektor Muzeum Okręgowego w Pile
Chaty wcześniej dokładnie sprzątano i dekorowano. Na próżno szukać w nich jednak było choinki. Zwyczaj dekorowania drzewka przywędrował do nas dopiero w XIX wieku. Wcześniej pod sufitem wieszano podłaźniki czyli świerkowe gałązki. Często bogato zdobione wstążkami, orzechami i jabłkami. W kątach izby stawiano za to snopy zboża.
- Z tej słomy po Wigilii, to jest bardzo stary zwyczaj, archaiczny pleciono specjalne warkocze, którymi trzykrotnie oplatano drzewa w sadzie. Szczególnie grusze i to miało zapewnić to, że ta przyroda się odrodzi - tłumaczy Roman Skiba, etnograf, Muzeum Kultury Ludowej w Osieku nad Notecią
Gdy na niebie rozbłysła pierwsza gwiazda zasiadano do wieczerzy. Stół nakrywano białym obrusem. Pod nim kładziono siano i słomę. W trakcie wieczerzy dominowały postne potrawy z grochu, kaszy, grzybów i kapusty ale także te z makiem i miodem. Podawano makiełki, siemieniatkę czyli zupę z siemienia lnianego czy z suszu.
Po wsi chadzali kolędnicy. Przebierańcy zakładali różne stroje symbolizujące kozła, niedźwiedzia, bociana, kominiarza a nawet diabła czy śmierć. Nieprzyjęcie kolędników źle wróżyło, dlatego każdy otwierał przed nimi drzwi swojej chaty.
- Każdy coś oznaczał. Ten diabeł, który biegał, przypominał, że to życie przejściowe, że może czekać i piekło człowieka. Śmierć, która kosą łapała za głowę i przypominała – a ty pamiętaj, żebyś się poprawił, więc to kolędnicy zawsze przychodzili - wyjaśnia Gertruda Kanecka z Muzeum Kultury Ludowej w Osieku nad Notecią
W tym czasie na świat przychodził też Jezus i właśnie na taki wymiar świąt zwracają uwagę duchowni.
- Staje się człowiekiem nie dlatego, że musiał ale dlatego, że chciał i wybrał tak niesamowitą drogę, że przychodzi jako niewinne bezbronne dziecko. Nie stanowi dla nikogo bariery, ani dla bogatych ani dla biednych, ani dla mocnych ani dla słabych. Przychodzi do wszystkich -mówi ks. Ryszard Ryngwelski, proboszcz parafii pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Pile, dziekan dekanatu pilskiego
Aby zgodnie z tradycją chrześcijańską człowiek mógł się stawać podobny do Boga i czynić dobro.